piątek, 2 lutego 2018

[4]"Bo co? Bo nie możesz zaprzeczyć?"

Coś potrząsało mnie za ramiona.
Rosie, wstawaj – pisnął podekscytowany głosik. – Natychmiast!
Na Merlina, Alice, jest sobota – mruknęłam sennie, zdejmując jej szczupłe palce z moich barków. – W soboty nie wstaje z łóżka przed dwunastą, pamiętasz?
Stary zegarek na szafce przy łóżku wskazywał dziesiątą. Przewróciłam się na drugi bok. Coś w okolicy moich stóp zaczęło przemieszczać się pod kołdrą, aż w końcu dotarło do krawędzi. Kudłata, kocia główka wysunęła się nieśmiało, po czym wsunęła się pod moje ramię.
Cześć, Palpuś – mruknęłam, uśmiechając się sennie i głaszcząc czarne futerko. Mój kot również nie lubił, kiedy wcześnie wstawałam, więc miałam pewność, że przynajmniej on będzie po mojej stronie. – Jak się spało?
Cóż – odezwała się znów Alice. Pochyliła się i jednym ruchem zerwała ze mnie kołdrę. Zadrżałam z zimna i spojrzałam na nią z wyrzutem. – Może zmienisz zdanie, kiedy ci powiem, że w Pokoju Wspólnym wywieszono obsadę spektaklu.
Zerwałam się z łóżka i zignorowałam gniewne parsknięcie Palpusia.
Trzeba było od tego zacząć! – pisnęłam. – Dostałam Lizzie?
Nie wiem. – Alice się uśmiechnęła. – Wiem tylko, że już tam wiszą i przyszłam tu, jak tylko usłyszałam. Pomyślałam, że zobaczymy je razem.
Ignorując fakt, że wciąż mam na sobie piżamę, popędziłam na dół, a Alice poszła w moje ślady.
Przy tablicy ogłoszeń zgromadził się mały tłum. Najwyraźniej w tym roku przesłuchania cieszyły się większą popularnością niż do tej pory. Złapałam Alice za ramię.
Z drogi, prowadzę ciężarną kobietę! – zawołałam, a większość osób odruchowo odsunęła się na bok, robiąc dla nas przejście. – O rany – mruknęłam pod nosem. – Od teraz zabieram cię ze sobą na wszystkie wyprzedaże. Czegokolwiek.
Zerknęłam na listę, czując wypieki na twarzy. Zaraz potem, moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Było tam. Moje nazwisko. Na samym początku listy.
Elizabeth Bennet – Rose Weasley
Alice, udało się! – pisnęłam, rzucając się jej na szyję. Po chwili przypomniałam sobie, że chyba należy obchodzić się z nią nieco delikatniej, więc natychmiast się odsunęłam, choć nadal szczerzyłam zęby jak nienormalna. – Udało się – sapnęłam znowu.
Moje gratulacje – odparła, uśmiechając się. – Zasłużyłaś sobie.
Tu jesteście – odezwała się Roxanne, również przepychając się przez tłum. – Widziałam listę już przed śniadaniem. Gratulacje, Rosie.
Dzięki – odparłam, nadal szukając Roxanne na pergaminie. Została obsadzona w roli Jane Bennet. – Hej, będziemy siostrami!
Na to wygląda – odparła.
A kto został twoim panem Darcym? – zainteresowała się Alice.
Ponownie zerknęłam na listę i zarumieniłam się intensywnie.
Lorcan Scamander – powiedziałam cicho. – Och… Nawet nie wiedziałam, że brał udział w przesłuchaniach...
Roxanne lekko szturchnęła mnie lekko łokciem.
Z pewnością będzie ci bardzo ciężko zagrać zakochaną – zakpiła.
Zamknij się – mruknęłam, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
Od czterech lat zbierasz się, żeby zaprosić go do Hogsmeade. Dzięki próbom będziesz mieć więcej czasu na… dalsze zbieranie się – skwitowała Alice.
Nie bądź niesprawiedliwa, raz jej się udało – zauważyła Roxanne. – Pomijając fakt, że zadała pytanie niewłaściwemu bratu.
Jak miło z waszej strony, że tak ochoczo wspominacie najbardziej upokarzający moment mojego życia – mruknęłam.
Miało to miejsce w zeszłym roku, ale wciąż pamiętam, jakby wydarzyło się wczoraj. Trzebaby było być ślepym i głuchym, żeby pomylić bliźniaków Scamander. Zwłaszcza jeśli od lat wzdycha się do jednego z nich. A jednak mi się udało.
Nie byli jakoś obłędnie podobni. Mieli zupełnie inny styl ubierania się i sposób mówienia, nie wspominając o wielu drobnych różnicach w budowie twarzy. Jeśli miało się wątpliwości, z którym bliźniakiem ma się do czynienia, wystarczyło poczekać, aż otworzy usta. Lysander, zdaje się, odziedziczył większość zainteresowań po Lunie, zatem ciężko było wciągnąć go w rozmowę o czymś innym niż nargle i buchorożce.
Byłam wówczas tak zestresowana, że widząc jednego z nich w bibliotece, podeszłam szybko i natychmiast wyrzuciłam z siebie pytanie. Zorientowałam się, że to nie Lorcan, jeszcze zanim usłyszałam odpowiedź. Twierdzącą.
Spędziłam cztery godziny w Hogsmeade, słuchając o nieprawdziwych właściwościach odchodów gumochłona.
To nie jest śmieszne – mruknęłam. – Nie wiem, jak to zrobię. On mnie strasznie onieśmiela, będę robić z siebie idiotkę na każdej próbie…
Conrad dostał pana Wickhama – powiedziała Alice, nadal studiując listę. – Szkoda, miałam nadzieję, że dorwie główną rolę.
Yhym – jęknęłam bezradnie. Również wolałabym grać z Conradem, niż z chłopakiem, który zwykłym „Cześć, Rose” sprawiał, że drżały mi kolana.
I co myślicie? – odezwała się Lily Potter, wyrastając nagle obok nas. – Ja dostałam Kitty Bennet. – Skrzywiła się. – Ona prawie nie ma tekstu, ciągle tylko łazi za Lydią. A to oznacza, że będę musiała spędzać dużo czasu z Lisą Zabini.
Lisa nie jest taka zła – powiedziałam. – Jej brat, Gregor, jest na naszym roku i jest o wiele gorszy…
À propos – wtrąciła Roxanne, również się krzywiąc. – Dostał rolę pana Bingleya. – Postukała paznokciem w listę.
Ponownie zerknęłam na tablicę ogłoszeń. Zaczęłam dopasowywać nazwiska do twarzy.
Strasznie dużo Ślizgonów – mruknęłam. – To dziwne. Wcześniej nie byli szczególnie zainteresowani teatrem, oprócz Arthura, ale on nie dostał się do obsady.
Rzeczywiście – przyznała Roxanne, zerkając ponad moim ramieniem. – Spójrzcie tutaj. Meredith Beadling dostała Caroline, Melissa Catermole i Byron Walton jako ciotka i wujek Gardiner…
Rachel Brayfort będzie Charlotte – dodałam. – A Georianą Darcy została Barbara Gloom. To też Ślizgonka, prawda? Z czwartego roku?
Zgadza się – przyznała Lily. – Nie zauważyłam tego wcześniej. Co ich tak nagle przywiało do teatru?
Chyba wiem – odezwała się Alice, przełykając głośno. Wyglądało, jakby nieco zbladła. – Rosie, nie spodoba ci się to.
Wskazała palcem drugą połowę listy, gdzie znajdowały się nazwiska osób, obejmujących inne funkcje w spektaklu. Scenografia, kostiumy, oraz, co najważniejsze…
Nie.
Reżyseria – Scorpius Malfoy
Nie – powtórzyłam głośno. – To nie może być prawda. Odmawiam przyjęcia tego do wiadomości.
Myślicie, że dlatego się zgłosili? – spytała Roxanne. – Żeby wesprzeć swojego przywódcę?
Przyjaciela – poprawiła ją łagodnie Alice. – I przestańcie bawić się w Albusa i wyszukiwać wszędzie teorii spiskowych. Widocznie Scorpius ich przekonał, że warto zainteresować się czymś nowym.
Och, Albus będzie zachwycony, że jego kumpel wślizgnął się do teatru – westchnęła Roxanne. – Cholerni Ślizgoni.
Zabiję go – oznajmiłam. – Podejdę do stołu Ślizgonów i uduszę go gołymi rękami. Martwy niczego nie wyreżyseruje, prawda?
Rose, uspokój się – poprosiła Alice.
Nienawidzę, kiedy ludzie mi mówią, że mam się uspokoić.
Rozmawiałam kiedyś ze znajomą mojej mamy, która jest mugolskim psychologiem. Wyjaśniła mi, że zapalnik gniewu jest u mnie bardzo czuły. Ale to nieprawda. Po prostu ludzie ciągle mnie wkurzają.
Na śniadanie udałam się w bardzo złym humorze. Nawet moje ulubione, jaskrawożółte rajstopy nie poprawiły mi humoru. Od naszej wycieczki do łazienki w lochach minął lewdo tydzień, a Malfoy już dał mi kolejny powód do złości. Czułam, że to będzie paskudna sobota.
Ellie Nott nadal się nie znalazła, nie mieliśmy żadnych informacji, Malfoy został reżyserem spektaklu, a Lorcan panem Darcym, nie dostałam się do drużyny quidditcha i unikałam własnego kuzyna, a do tego Ślizgoni zalali teatr.
Ciężko było szukać pozytywów.
Kiedy razem z Alice dotarłyśmy do Wielkiej Sali, usiadłyśmy przy stole Krukonów, ponieważ właśnie tam zastałyśmy Conrada, Timothy’ego i Albusa.
Hej. – Timothy rozpromienił się na nasz widok. – Widziałyście listę? Zostałem panem Collinsem!
A ja starym Benettem – dodał Al.
A ja… – zaczął Conrad, ale Alice uniosła dłoń, żeby mu przerwać.
Widziałyśmy – powiedziała, uśmiechając się lekko.
Usiadłam obok Tima i zerknęłam na drugi koniec stołu. Lorcan siedział w otoczeniu przyjaciół i mówił o czymś z ożywieniem. Pewnie również widział już wyniki przesłuchać. Byłam ciekawa, jakie jest jego zdanie o obsadzeniu mnie w roli Lizzie.
Chyba wyczuł, że na niego patrzę, bo nagle skierował wzrok w moją stroną po czym, niemal natychmiast, posłał mi szeroki uśmiech. Zarumieniłam się intensywnie i spróbowałam przenieść moją uwagę na jedzenie.
Rosie – odezwał się Albus. – Posłuchaj, ja…
Jakie macie plany na dzisiaj? – przerwałam mu szybko. Nie byłam jeszcze gotowa, żeby zachowywać się jak dawniej, a najwyraźniej nie byłam też dość dojrzała, żeby o tym pogadać. – Chcecie się razem pouczyć? Bo zaplanowałam na dziś maraton.
Za to lubiłam moich przyjaciół. W naszej grupie nikt nie reagował na to pytanie tak, jak zrobiliby to normalni ludzie, czyli na przykład przypominaniem mi, że przecież jest sobota.
Jednak tym razem mnie zaskoczyli. Albus wbił wzrok w stół.
Zaplanowałem na dziś trening – mruknął.
Czyli Roxanne również będzie zajęta.
Ja idę do pani Pomfrey na badania. – Alice się skrzywiła.
Ciążowe badania? – spytał Timothy, unosząc brew, a Alice skinęła głową.
Pójdę z tobą, nie powinnaś być przy tym sama – zaproponowałam.
Nie trzeba – odparła szybko. – Rodzice ze mną będą. Mama specjalnie po to wpada dziś do szkoły. Nie chcę tam tłumów, Rosie, i tak będzie mi niezręcznie.
Mogłabyś wziąć ze sobą ojca dziecka, no wiesz, tego tam… zaraz, jak on miał na imię? – spytałam, siląc się na nonszalancki ton.
Alice spojrzała na mnie z rozbawieniem.
Naprawdę myślisz, że za którymś razem się zagapię i ci powiem? – spytała.
I tak też się stanie – oznajmiłam. – A wy? Jesteście dziś wolni? – spytałam Conrada i Tima.
Ja mam szlaban – poinformował mnie Timothy. Nie byłam szczególnie zaskoczona. Timothy zawsze miał jakiś szlaban. – Wysmarowałem schody na pierwszym piętrze masłem. Okazało się, że Filch nie przepada za ślizgawkami.
Ja umówiłem się na konsultacje z Flitwickiem – powiedział Conrad, uśmiechając się przepraszająco.
Westchnęłam, grzebiąc widelcem w jajecznicy.
Trudno, poradzę sobie. Chociaż zawsze czuję się trochę dziwnie, jak mam sama kwitnąć w bibliotece.
Albus spojrzał na mnie wymownie znad okularów.
Nie zapomniałaś przypadkiem, że masz możliwość korzystania z prywatnej biblioteki, Rosie? – zapytał.
To było najdłuższe zdanie, jakie do mnie wypowiedział od czasu eliminacji do drużyny. O dziwo, nie wprawiło mnie ono w zakłopotanie, z czego postanowiłam skorzystać i nie ucinać tematu. Trzeba było w końcu naprawić nasze kontakty.
Nie zapomniałam – odparłam, choć nie do końca wiedziałam, do czego zmierza. Przecież McGonagall nie zabroniła nam korzystać z normalnej biblioteki.
Scorpius mówił mi, że ani razu cię tam nie spotkał.
Zmarszczyłam brwi.
Tak? I co jeszcze Scorpius mówił?
Albus zastanowił się chwilę.
Że nie lubi szpinaku, na przykład.
A co to ma wspólnego ze mną? – zdziwiłam się.
Albus uśmiechnął się szeroko.
Nie pytałaś, co jeszcze mówił o tobie – wyjaśnił. – Trzeba precyzyjnie konstruować wypowiedzi.
Próbowałam zachować kamienna twarz, ale kąciki ust lekko mi zadrżały. No dobrze, może trochę za nim tęskniłam.
Miał rację, oczywiście. Już przed moją małą sprzeczką z Malfoyem unikałam biblioteki prefektów, a teraz odmawiałam chociażby przebywania w jej pobliżu.
Jakie to ma znaczenie? – mruknęłam.
Malfoy może pomyśleć, że boisz się konfrontacji – podsunął Timothy.
Twarz Albusa przybrała spanikowany wyraz.
Nie do końca o to mi… – zaczął, ale ja już zrywałam się na nogi.
Ach tak? – prychnęłam. – Zobaczymy, kto tu się czego boi. Idę się uczyć.
Zakładałam, że Albus prawdopodobnie chciał mnie zachęcić do korzystania z biblioteki w inny sposób. Powinno się dla niego liczyć, że zadziałało, prawda?
Wiedziałam, że na miejscu zastanę wszystkie podręczniki i lektury uzupełniające, których będę potrzebować, więc nie musiałam się kłopotać dźwiganiem żadnych ciężkich tomów. Biblioteka zapewniała nam również niewielką ilość zapasowego pergaminu i trochę atramentu. Jednak do nauki czy odrabiania prac domowych potrzebowałam również moich notatek, więc mimo wszystko musiałam najpierw zajrzeć do dormitorium.
Czekał tam na mnie zaskakujący widok. Wszystkie pary moich butów zostały wywleczone na środek pokoju, zaplątały się tam również trzy egzemplarze kolorowych rajstop. Ale najgorzej wyglądały notatki: wszystkie zwoje pergaminu, które zdążyłam zapisać i zgromadzić w ciągu pierwszych tygodni roku szkolnego leżały na podłodze. Pomięte, pogryzione i…
Palpatine! – warknęłam. – Czyś ty obsikał moje notatki?!
Tłuste, kudłate kocisko, za które w normalnych warunkach oddałabym życie, lecz aktualnie miałam ochotę je odebrać, wytoczyło się spod mojego łóżka. W zębach trzymał kawałek pergaminu, w którym rozpoznałam fragment mojej pracy domowej na transmutację.
Spojrzał na mnie zielonkawymi oczami. Miałam wrażenie, że dostrzegłam w nich nutkę przerażenia. Dobrze wiedział, że zwracam się do niego pełnym imieniem tylko wtedy, kiedy jestem wściekła.
Schyliłam się i ostrożnie chwyciłam jeden z pergaminów w dwa palce. Śmierdziało paskudnie.
I to wszystko dlatego, że nie mogłam dziś z tobą poleżeć? – wysyczałam.
Podniosłam z podłogi kapcia i pobiegłam w kierunku kota. Wystrzelił jak z procy, rzucając się do ucieczki. Śmignął po rozrzuconych notatkach, tak zamaszyście odpychając je łapami, że połowa pofrunęła w powietrze, tym samym jeszcze bardziej nasilając smród kocich szczochów w pomieszczeniu.
Pewnie, uciekaj! – wrzasnęłam za nim, kiedy zniknął za drzwiami. – Bardzo dobra decyzja, bo jak cię dorwę, to będziesz obdarty ze skóry, ty złośliwy grubasie!
Upuściłam kapcia i spojrzałam bezradnie na koci bałagan.
Kolejną godzinę spędziłam na porządkowaniu pergaminów i rzucaniu na nie wszystkich znanych mi zaklęć czyszczących, usiłując uratować choć część swojej pracy. Wydawało się, że lekki smrodek pozostał. Wiedziałam, że będę musiała wszystko przepisać.
Kiedy w końcu dotarłam do biblioteki, z ulgą stwierdziłam, że jest pusta. Rozsiadłam się wygodnie w jednym z foteli i zaczęłam kopiowanie notatek z transmutacji na świeży pergamin.
Mój spokój trwał niecałą godzinę.
Weasley – westchnął Malfoy, przeczesując włosy dłonią. – A ja głupi miałem nadzieję na przyjemne popołudnie.
Zawsze możesz spróbować mi nie przeszkadzać – powiedziałam niechętnie. – A masz gwarancję, że odpowiem tym samym.
Wydawało się, że mój pomysł mu się spodobał, bo zajął fotel po drugiej stronie stołu, po czym zaczął rozkładać na nim swoje rzeczy. Zdjął z szyi aparat fotograficzny i umieścił go pośrodku blatu, jakby miał stanowić jakąś dzielącą nas granicę. Wyciągnął z torby jakiś podręcznik i natychmiast zagłębił się w lekturze.
Próbowałam ponownie zająć się pracą, ale mój wzrok nieustannie śmigał w jego kierunku. Nie miał zamiaru nic powiedzieć? Trochę mi dokuczyć, przypominaniem mi o funkcji, którą dostał w spektaklu?
Przyjrzałam mu się uważnie.
Masz malinkę na szyi – wypaliłam. Najwyraźniej nie potrafiłam zastosować się do własnych warunków.
Co? – spytał, unosząc wzrok. Jego dłoń powędrowała do zaróżowionego fragmentu skóry. – Ach to. Przewróciłem się.
Na czyjeś usta? – Uniosłam brwi.
Nigdy nie widziałam, żeby Malfoy się przewrócił. Oczywiście oprócz tego epizodu w pierwszej klasie, kiedy potknął się u szczytu schodów i pociągnął mnie za sobą. Po dziś dzień jestem przekonana, że zrobił to specjalnie, choć jako jedenastolatek dysponował jeszcze resztkami uprzejmości i próbował mnie przekonać, że był to tylko wypadek.
Na co dzień jednak nosił się z irytującą gracją, spoglądając lekceważąco na otaczających go ludzi.
Zatrzasnął książkę z irytacją.
Co cię to obchodzi, Weasley? – zapytał, kładąc łokcie na stole. Zetknął ze sobą palce i oparł na nich głowę.
Wzruszyłam ramionami.
Po prostu zawsze myślałam, że nie pozwalasz im się oznaczać.
Im? – Zmarszczył brwi.
Twoim… dziewczynom – powiedziałam, wahając się lekko. Nie mogłam znaleźć lepszego słowa. Miałam na końcu języka kilka innych określeń, ale nie chciałam obrażać koleżanek ze szkoły tylko dlatego, że podjęły jedna złą decyzję, jaką niewątpliwie było umawianie się ze Scorpiusem Malfoyem.
Musisz poświęcać mi mnóstwo rozmyślań – stwierdził, uśmiechając się głupkowato.
Prychnęłam, wstając z fotela. Zrobiłam kilka kroków w kierunku okna. Nie chciałam dłużej siedzieć naprzeciwko niego. Sposób, w jaki mi się przyglądał, wyprowadzał mnie z równowagi. Nie świadczy to dobrze o człowieku, że można go zdenerwować samym patrzeniem.
Proszę cię, Malfoy. Nie trzeba być geniuszem, żaby zauważyć paradę dziewczyn, wiszących u twojego ramienia i zmieniających się co tydzień. Nawet najgłupszy uczeń w tej szkole zorientowałby się, że jesteś wężem w ludzkiej skórze.
Wyprostował nogi i oparł je o krawędź stołu, po czym ułożył się wygodniej w fotelu. Odchylił głowę do tyłu i przekręcił ją w moim kierunku.
Wężem w ludzkiej skórze? – powtórzył. – Doprawdy? I nazywasz mnie tak, bo sama jesteś uosobieniem perfekcji? – zakpił.
Miał tupet, to musiałam mu przyznać.
Nie uważam się, w żadnym wypadku, za uosobienie perfekcji – mruknęłam. – Ale do ciebie mi daleko. Ja nie wykorzystuję ludzi tylko dla… dla… – zawahałam się, nie mogąc powstrzymać rumieńca wstępującego mi na twarz. Bycie Weasleyem potrafi być ciężkie.
Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie zadowolony z siebie. Gnojek.
Nie do twarzy ci z tą pruderią, Weasley – powiedział. – I owszem, nikogo nie wykorzystujesz. Zrozumienie korzyści, jakie niesie ze sobą używanie ludzi dla własnych celów, wymaga pewnej ilości intelektu, którego ty, niestety, nigdy nie będziesz w stanie doścignąć.
Byłam tak zirytowana, że zaczęłam spacerować w tę i z powrotem po pokoju. Jak on to robił?
Czyli twierdzisz, że jestem głupia, bo nie jestem równie zepsuta jak ty? – spytałam z niedowierzaniem.
Nie do końca – przyznał. – Ale musi być w tym ziarno prawdy, skoro robisz coś zupełnie odwrotnego.
Odwrotnego? – Zatrzymałam się i zmarszczyłam brwi. – O czym ty w ogóle mówisz, Malfoy?
Przeniósł wzrok na stół, gdzie leżał mój podręcznik do eliksirów i trzy rozłożone zwoje pergaminu.
Wszystkie są zatytułowane tak samo, jest to tytuł naszego eseju z eliksirów, który mamy oddać w poniedziałek. Albo jesteś naprawdę stuknięta i piszesz trzy eseje dla zabawy, albo mam racje.
Miał racje. Tylko jeszcze nie wiedziałam dlaczego.
Co to ma wspólnego z czymkolwiek?
Dlaczego piszesz trzy eseje? Dlaczego wszystkie naraz?
Westchnęłam ciężko i zbliżyłam się do stołu.
Piszę wszystkie naraz, bo tak będzie mi łatwiej zróżnicować styl pisania. Pierwszy od lewej jest mój. Środkowy jest dla Alice, bo, jakby umknęło to twojej uwadze, jest w ciąży.
Uniósł brwi. Ha. Najwyraźniej pan „Pewna Ilość Intelektu” nie rozumie skrótów myślowych.
Bardzo źle się czuła cały tydzień, nie miała czasu ani siły, żeby go napisać. Do tego puchną jej palce, trzymanie pióra to dla niej kłopot, więc pomyślałam, że pomogę. – Te słowa brzmiały bardzo głupio, wypowiedziane na głos. Szybko przeszłam do ostatniego eseju. – Ten jest dla Lary Dunne. Parę dni temu powiedziała mi, że Eliksir Bulgeye sprawił jej bardzo duży kłopot, więc pomyślałam, że… pomyślałam… że...
Nagle zrobiło się jeszcze głupiej.
Że pomożesz – zakończył za mnie Malfoy.
Nawet nie zauważyłam, kiedy wstał. Umiejętność poruszania się bezszelestnie była kolejną z jego denerwujących cech.
Czy ktoś z nich ci płaci? – zapytał. – I liczy się każda waluta, jeśli tylko nie jest nią słowo „dziękuję” albo szeroki uśmiech. Choć podejrzewam, że możesz nie otrzymać nawet tego.
To nie twoja sprawa co robię ze swoim czasem, Malfoy – warknęłam. – I tak pisałabym swój, wiem, co trzeba w nim umieścić, niczego nie tracę…
Ależ oczywiście, że tracisz! – zdenerwował się.
Co takiego?
Sama to przed chwilą powiedziałaś! – Mięsień na jego szczęce drgał, kiedy się do mnie zbliżał. – Czas! Prawdopodobnie najcenniejsza rzecz, jaką mamy, coś, czego w żaden sposób nie da się odzyskać.
Uderzę cię w twarz, przysięgam – oznajmiłam.
Bo co? Bo nie możesz zaprzeczyć?
Mówisz to wszystko tylko po to, żeby mnie zdenerwować.
Może – przyznał, uśmiechając się lekko. – Ale ty zaczęłaś.
Niby w jaki sposób?
Głupią gadką o moich… dziewczynach – odparł. Najwyraźniej on sam wiedział, że z tym słowem jest coś nie tak.
Ja tylko stwierdzałam fakty! – prychnęłam.
Jesteś pewna? – zapytał, krzyżując swoje srebrne oczy z moimi w tak zdecydowany sposób, że przeszły mnie dreszcze. – Przestań wierzyć we wszystko, co usłyszysz.
Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Zamiast tego wpatrywaliśmy się w siebie gniewnie, a ja miałam wrażenie, jakby on również żałował, że nie można zabić wzrokiem.
W końcu jednak przerwał ciszę, marszcząc wcześniej nos.
Weasley, czyżbym zdenerwował cię aż tak, że się posikałaś?
Co proszę? – byłam tak zaskoczona, że zapomniałam o wściekłości.
Śmierdzi tu moczem. – Wzruszył ramionami. – Troszeczkę.
I dopiero teraz to zauważyłeś? – zdziwiłam się. – Śmierdziało jeszcze zanim wszedłeś. To moje notatki.
Twoje… Co? – Zmarszczył brwi i patrzył na mnie pytająco.
Och, jak miło było znów widzieć go w tym stanie.
Mój kot je obsikał – przyznałam, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Ponownie usiadłam w fotelu.
Twój kot? – Malfoy sprawiał wrażenie, jakby moje wyjaśnienie nie było dość jasne. – Normalni ludzie uczą koty, gdzie te mają załatwiać swoje potrzeby.
Och, on doskonale wie – mruknęłam, znów czując złość, narastającą na wspomnienie incydentu. – To było działanie z premedytacją.
Czyli twój kot cię nienawidzi? – zainteresował się, zajmując drugi fotel. – Powinnaś nas zapoznać, zaprzyjaźnilibyśmy się.
Wręcz przeciwnie – odparłam. – Po prostu jest… humorzasty. W tygodniu nie mam czasu, trochę za mną tęskni. Mamy taki zwyczaj, że w każdą sobotę długo leżę w łóżku, a on wtedy się łasi, ja go głaszcze, przytulamy się… generalnie spędzamy razem czas – wyjaśniłam, jednocześnie zastanawiając się, czemu to robię. – Dzisiaj musiałam wstać wcześniej.
Dlaczego?
A, właśnie.
Żeby zobaczyć wyniki przesłuchań do spektaklu – mruknęłam. – Poważnie? Reżyseria? Zrobiłeś to tylko po to, żeby mi dokuczyć.
Skądże! – Położył dłoń na sercu, jakbym go śmiertelnie uraziła. – Uwielbiam teatr.
Nieprawda – warknęłam. – Nie wyraziłeś chęci udziału w żadnym poprzednim spektaklu.
Bo wasz teatr jest żałosny – wyjaśnił, przewracając oczami. – Pomyślałem, że w tym roku ofiaruję swoją pomoc.
To ty jesteś żałosny – zaoponowałam. – Ja w życiu nie zadałabym sobie tyle trudu, żeby tylko zrobić ci na złość.
Spojrzał na mnie w taki sposób, jakby próbował rozgryźć czy mówię poważnie.
Weasley, w piątej klasie założyłaś Stowarzyszenie Czarodziejów i Czarownic o Włosach Piękniejszych Niż Sama Istota Życia, dla samej przyjemności poinformowania mnie, że nie jestem zaproszony.
Uśmiechnęłam się do tego przyjemnego wspomnienia.
Założenie stowarzyszenia nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku, a ty zobowiązałeś się do całorocznego projektu, nad którym będziesz pracował co najmniej raz w tygodniu – wyjaśniłam.
Jak już mówiłem, uwielbiam teatr – powiedział. – No dobrze, może inaczej… Nie darzę teatru nienawiścią.
Chciałam odpowiedzieć, ale rozległo się pukanie.
Spojrzeliśmy na dziurę pod portretem, a następnie znów na siebie. Ktoś pukał w to przejście, którym można było się tu dostać z pierwszego piętra.
Ktoś oprócz twoich przyjaciół wie o tym pomieszczeniu? – zapytał Malfoy, marszcząc brwi.
Nie.
Wstałam, podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko. Na zewnątrz stała Roxanne.
Ellie Nott wróciła – powiedziała, blada jak ściana. – Pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć.

*

Sytuacja była beznadziejna. Nawet nie widziałam się z Ellie, ba! Wszystko wskazywało na to, że nikt się z nią nie widział.
Wiadomo było, że przyprowadziło ją trzech Ślizgonów, ale nikt nie wiedział, jak i gdzie ją znaleźli. Ciężko było dowiedzieć się, jak wyglądała, co mówiła i gdzie przebywała wcześniej. Natychmiast zaprowadzono ją do gabinetu McGonagall.
Gdzie była teraz? Nadal u dyrektorki? W dormitorium? W domu rodzinnym? Czy może jej rodzice byli w szkole? Ślizgoni nabrali wody w usta i nie zdradzali żadnych szczegółów.
Na szczęście znałam kogoś, kto przyjaźnił się ze Ślizgonem. Jeśli kiedykolwiek miał nastąpić właściwy czas na naprawienie relacji z moim kuzynem, było to właśnie teraz.
Rosie? – zapytała dziewczynka siedząca po mojej prawej stronie. – Czy to prawda, że Ellie Nott była torturowana?
Kolacje jadłam dziś przy stole Puchonów, ponieważ w Wielkiej Sali zastałam tylko Timithy’ego.
Nie wiem, Daisy – westchnęłam. – Nic nie wiem.
Pewnie tak – odparł Timothy, mrugając do dziewczynki. – Pewnie trzymano ja w ciemnym, zimnym lochu…
Przestań ją straszyć, Tim – ucięłam.
Daisy Dursley pojawiła się w naszych życiach dopiero dwa lata temu, kiedy to dostała list z Hogwartu. Jej ojciec, Dudley i wujek Harry co prawda wysyłali wcześniej sobie kartki świąteczne i spotykali się raz od wielkiego dzwonu, żeby mimo burzliwej przeszłości, zachować pokojowe relacje, jednak Dudley ostatecznie przełamał dawne bariery, dopiero kiedy dowiedział się, że jego córka jest czarownicą. Prosił o pomoc i wyjaśnienia. A wujek Harry nie potrafił odmówić. Nie byli może najlepszym przykładem kochających kuzynów, ale Dursley z pewnością by oszalał, jeśli nie miałby pod ręką cierpliwych i łagodnych wyjaśnień wujka.
Ciocia Ginny nienawidziła zarówno Dudleya, jak i jego żony, aczkolwiek zazwyczaj udawało jej się tego nie okazywać. Wcale nie byli źli. Może nie najbystrzejsi, ale to przecież w niczym nie przeszkadzało. Cały klan Potterów i Weasleyów otoczył opieką strachliwą i naiwną Daisy. Ale ona najwyraźniej upodobała sobie mnie, mimo że Lily i Albus byli dla niej wręcz obezwładniająco mili.
Odkąd pojawiła się w szkole, wszyscy mieliśmy pełne ręce roboty, jeśli chodzi o chronienie jej przed krzywymi spojrzeniami. Krótko po wojnie Rita Skeeter napisała biografię wujka Harry’ego. Cały rozdział poświęciła rodzinie Dursleyów, w której przebywał, zanim przybył do Hogwartu, szczegółowo opisując, jak był traktowany w ich domu. I mimo że sam zainteresowany starał się przekonać świat, że nie chowa urazy, czarodzieje zrobiliby wiele, żeby pomścić uwielbianego bohatera. Jak tylko do uszu uczniów dotarła wieść, skąd pochodzi Daisy, mała nie miała łatwo.
A jak mnie też ktoś porwie? – spytała, a jej niebieskie oczy natychmiast wypełniły się łzami.
A czemu ktoś miałby cię porywać, skarbie? – zapytałam łagodnie.
Bo przecież Nottowie byli… byli…
Śmierciożercami? – podsunęłam.
Właśnie – kiwnęła głową i wytarła nos w rękaw szaty. – Czyli byli wrogami wujka Harry’ego. Może ktoś pomyśli, że moi dziadkowie…
To nie ma z tobą nic wspólnego – ucięłam stanowczo. – Włos ci z głowy nie spadnie, Daisy.
Obiecujesz? – spytała z nadzieją, odrzucając z czoła pasemko jasnych włosów.
Obiecuję. – Uśmiechnęłam się.
Kilka minut później Daisy skończyła jeść i skierowała się do swojego dormitorium. Dopiero wtedy Timothy się odezwał.
Ciekawa teoria.
Hmm? – Uniosłam wzrok znad talerza.
Nie wpadłbym na pomysł, że ktoś eliminuje reprezentantów niewłaściwej strony – wyjaśnił.
Jej nie do końca o to chodziło.
Myślisz, że to naprawdę może być jakiś fanatyk twojego wujka? – zdziwił się.
Nie wiem. Raczej nie – przyznałam. – Zresztą, nie wiemy, czy ktoś jeszcze ma zamiar zniknąć. Może to naprawdę jakieś rodzinne sprawy Nottów?
Może. – Westchnął. – Miejmy nadzieję, że Ellie była ostatnia.
I że nic poważnego się jej nie stało – uzupełniłam. – Widziałeś Albusa?
Mówił coś o bibliotece.

Piętnaście minut później już spacerowałam pomiędzy pułkami, usiłując znaleźć mojego kuzyna.
Albus, mogę ci zadać jedno pytanie? – odezwał się znajomy głos. – Nie musisz odpowiadać.
Nawet dla mnie było zagadką, dlaczego Scorpius Malfoy postanowił spędzić tak dużą część soboty w bibliotekach. Z drugiej strony, przed południem zapewne nie zdążył wiele zrobić, bo zaczęliśmy się sprzeczać zaraz po jego przybyciu. Kiedy Roxanne przekazała nam wieści, niemal natychmiast wypadł z pomieszczenia i popędził się czegoś dowiedzieć.
Miałam nadzieję, że poruszą ten temat.
Głos dochodził zza regału. Podeszłam do półek i bardzo ostrożnie przesunęłam na bok książki, starając się nie narobić hałasu. Regał nie miał żadnej ścianki – miałam przyzwoity widok na sąsiednią alejkę. Albus i Scorpius siedzieli przy stoliku. Mój kuzyn miał przed sobą podręcznik i do połowy zapisany pergamin. Malfoy najwyraźniej czytał wcześniej książkę, ale aktualnie leżała rozłożona na stole, grzbietem do góry. Wytężyłam wzrok, usiłując odczytać tytuł.
Duma i uprzedzenie, Jane Austen. Czyżby zgłosił się do udziału w sztuce, o której nie miał pojęcia? Może nawet nie wiedział, że to mugolska książka.
Albus spojrzał na niego, rozbawiony.
Scorpius, raz przyłapałeś mnie, jak wymykam się w nocy z kuchni moich rodziców nago, z ciasteczkiem w ustach. Chyba nie mamy przed sobą tajemnic. Zadawaj swoje cholerne pytanie.
Niech powie coś o Ellie. Niech wymienią informacje. O czym innym mogliby rozmawiać w taki dzień?
Czemu nie wziąłeś Łasiczki do drużyny?
O mnie, najwyraźniej.
Cóż, tego się nie spodziewałam.
Albus wyglądał na poirytowanego.
Czemu wszyscy mają mi to za złe? – oburzył się.
Ja nie. – Malfoy wzruszył ramionami. – Dla nas lepiej, jeśli drużyna przeciwnika nie składa się z najlepszych graczy.
Nie była najlepsza – odparł stanowczo Albus. – Zresztą, przekonasz się na pierwszym meczu w sezonie, jak tylko zobaczysz Jareda przy pętlach… Nikt z waszych się nie przeciśnie.
Malfoy prychnął pogardliwie.
Zobaczymy.
To był kolejny nieprzyjemny aspekt tego, że nie dostałam się do drużyny. Malfoy nadal był obrońcą. Ja już nie.
Czemu o to pytasz? Będzie ci jej brakować? – zagaił Albus.
Kolejne prychnięcie.
Żartujesz? Pytam z ciekawości. Obowiązki prefektów i to całe przedstawienie zapewnią mi zdecydowaną nadwyżkę towarzystwa Rose Weasley przez najbliższe dziesięć miesięcy.
Albus zamyślił się na chwilę.
Mam teorię – oznajmił. – Odnośnie tego, czemu Rosie tak cię drażni.
Strzelaj.
Masz do niej słabość.
Malfoy uniósł głowę tak szybko, że byłam zdziwiona, iż nic mu w niej nie pękło. W życiu nie widziałam go tak zaskoczonego.
Żartujesz sobie? Ja jej nien…
Nie powiedziałem, że ją lubisz – przerwał mu stanowczo Albus. – Powiedziałem, że masz do niej słabość. Akurat co do waszej nienawiści nie mam najmniejszych wątpliwości.
A co to konkretnie ma znaczyć? – Malfoy zacisnął gniewnie szczękę. – Bo jeśli masz na myśli kwestie fizyczne, to zapewniam cię, Albus, że nie tknąłbym twojej kuzynki, choćbyśmy byli parą ostatnich ludzi na ziemi.
Auć.
I nawzajem, dupku!
To dlatego, że zadbałbym, aby to była ostatnia rzecz, jaką zrobiłbyś w życiu – odparł spokojnie Albus. – I nie, nie o to mi chodziło. Absolutnie.
Uśmiechnęłam się do siebie, słysząc słowa Albusa. Naprawdę mi go brakowało.
Wiec o co?
Ty mi powiedz.
Jesteś stuknięty – oznajmił pewnie Scorpius, jakby to miało rozwiać wszystkie wątpliwości.
Teraz ja chciałbym ci zadać pytanie – zaczął Al. – I wiem, że nie wolno ci nic mówić, ale sądzę też, że jako twój najlepszy przyjaciel mam szersze uprawnienia niż cała reszta. Co się stało z Ellie?
Wstrzymałam oddech.
Scorpius westchnął ciężko, odchylił się na krześle i potarł palcami kąciki oczu.
Nie mogę ci powiedzieć, po co dokładnie ją porwano.
Nie musisz – odparł Potter. – Domyślam się, że powód był ten sam co u jej ojca, mimo że nie wiem, co to takiego. Powiedz mi całą resztę.
Trzech Ślizgonów z piątego roku ją znalazło – powiedział Malfoy. – Miała poszarpane ubranie i była brudna, ale poza tym nie doznała żadnej fizycznej krzywdy. Nie wydawała się chociażby odwodniona czy niedożywiona, nic… Ale była przerażona. Odmówiła wyjawienia im czegokolwiek, nie odpowiedziała na żadne pytanie. Poprosiła tylko żeby natychmiast zaprowadzić ją do McGonagall, poza tym w ogóle się nie odezwała. Nie wiem, ile powiedziała dyrektorce, ale natychmiast wezwano jej rodziców, a oni zabrali ją do domu. Nie wiem też, kiedy wróci, nie wiem, czy w ogóle wróci.
Albus zmarszczył brwi. Nie mogłam pojąć, jak może być taki spokojny, mając świadomość tego, że Scorpius wie coś więcej, ale odmawia wyjawienia tych informacji.
A gdzie ją znaleźli?
Byli blisko Zakazanego Lasu, kiedy ona nagle z niego wyszła.
Torba zsunęła mi się z ramienia i spadłą na moją stopę, a ja pisnęłam z bólu i zaskoczenia.
Malfoy zerwał się z miejsca.
Kto tu jest? – warknął.
Scorp, uspokój się – mruknął leniwie Albus.
Ktoś słuchał – odparł spokojnie Scorpius, po czym rzucił się w kierunku mojej kryjówki. Pobiegłam w przeciwnym kierunku, opuszczając alejkę drugą stroną.
Zakazany Las.

*

Jestem! Spóźnienie nieduże, musicie przyznać :D Miałąm plan, żeby w tym rozdziale było jeszcze jedno ważne wydarzenie, ale kończąc ostatnią scenę, uświadomiłam sobie, ile zajmie mi ono miejsca. A wtedy rozdział byłby za długi. Zatem zostawiam to na kolejny, tutaj i tak już rzuciłam troszkę informacji.
Podniosło się parę głosów, że mało scen ScoRose i wgl Scorpiusa… no więc tutaj mamy nadmiar :D
Mam nadzieję, że wam się podobał :)
Nadal trwa głosowanie na blog grudnia na Księdze Baśni, więc zapraszam do klikania, jeśli ktoś uważa, że zasłużyłam – KLIK
Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim! Odzew był bardzo mały, więc naprawdę dziękuję wszystkim, którzy się… odzywają :D <3
Trzymajcie za mnie kciuki na sesji xd
Zapraszam do obserwowania i czekam na wasze opinie w komentarzach! Co myślicie?

Trzymajcie się!

22 komentarze:

  1. Zacznę ten komentarz od mojego wielkiego zdenerwowania. jakim cudem do cholery Scor nie został panem Darcy’m????? Normalnie nie zycze ludziom zle, ale zgłaszam postulat, żeby Lorcan spadł ze schodów albo cos. Skoro Scor chciał isc do kolka teatralnego, to był idealny moment, zeby pokazać swój aktorski talent! W pełni zirytowana obrotem spraw (ja tam lubie schematy w opowiadaniach) idę czytac dalej.
    Ufff, przynajmniej reżyserem został, to juz jakieś pocieszenie!
    Ej, koty to naprawde wredne stworzenia, niby miziu miziu, ale destrukcje mają we krwi.
    Muszę przyznać, że Scor jest irytujący, chociażby odrobine. Chociaz Rose tez nie jest lepsza, skoro nie moze usiedzieć chociaz chwile bez kłótni :D coś czuje, że te próby do spektaklu nie będą dla niej przyjemne jeżeli Malfoy nadal bedzie miał takie nastawienie. W sumie przestaje jej sie dziwić, ze tak bardzo go tam nie chce, skoro ma podejrzenia, ze bedzie robił jej na złość i zepsuje przyjemność z robienia tego, co kocha. Szczególnie, ze w koncu dostała główną rolę!
    No i wróciła Ellie! Ale do tego przejdę jeżeli dowiem się więcej, bo pisze komentarz na bieżąco.
    Bardzo podoba mi się wprowadzenie tej małej do opowiadania, to taki niespotykany a bardzo ciekawy element. Coś tam jednak Dursley miał w tej krwi czeodziejskeigo, ze urodziła mu sie czarownica.
    Oooo! Czyli ktoś przetrzymywał Ellie, ale nie zeobil jej krzywdy. Tylko po co? Uciekła czy ktoś ją wypuścił? Cholera, nie mam tutaj żadnego pomysłu.
    Rozdział był świetny! Cieszę się, że Ellie wróciła i nic jej się nie stało. Przynajmniej fizycznie, bo nie wiadomo, co ten ktoś z nią zrobił. Dużo Scora, a to lubie <3
    Trzymam kciuki najmocniej jak umiem i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, pewnie, niech spadnie ze schodów. Albo lepiej - niech Scor go zepchnie :D Rozumiem zdenerwowanie, ja też lubię schematy, aczkolwiek mam więcej pomysłów na rózne sytuację ze Scorem jako reżyserem. Mam nadzieje, że jakoś sie z tym pogodzisz :D
      Tak, i potrfią być baaardzo złośliwe, jak coś jest nie tak jak chciały xd
      Ach, oboje się nawzajem irytują, przynajmniej nie będziemy się nudzić :D
      Ja właśnie zawsze byłam przekonana, ze Dudleyowi urodziło się magiczne dziecko i ostatnio sie zaczęłam zastanawiać, czemu jeszcze nie wsadziłam takiego wątku do żadnego opowiadania. No i jest :P
      Okej, mam ochotę coś podpowiedzieć, więc kończę ten komentarz bo zaraz wypaplam całą fabułę xd CO tam się działo z Ellie wyjaśni sie całkiem niedługo :D
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;**

      Usuń
  2. Pod tym komentarzem pojawi się prawdziwy. Na razie nie przeczytam, bo umieram, więc poczekaj do wieczora! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam koty. Są świetnymi stworzeniami, ale fakt, potrafią mocno narozrabiać. Na przykład moja kotka nauczyła się otwierać wszystkie szuflady, z których wyciąga najróżniejsze rzeczy. Czasem wchodzi niezauważalnie do szafy i daje się zamknąć, by potem pozrzucać mi tam wszystkie ubrania i powyciągać skarpetki. Potem nie mogę znaleźć pary.:))) Ale nie sika, zawsze jakiś plus.
      Generalnie to rozdział bardzo mi się podobał. Był długi, ale szybko to wszystko upłynęło. Dziwne, że córka Dudley'a została czarownicą... chociaż jakby spojrzeć na to racjonalnie to ani trochę nie jest to dziwne, w końcu ma magicznych przodków, w tym żyjącego Harry'ego.
      No, niezłe role. Dziwne, że Pomfrey jeszcze żyje... Poza tym cieszę się, że nie przedstawiasz Pottera w najgorszym świetle, tak robi to większość osób.
      Podejrzewam, że Rose dostnaie się do Drużyny Quidditcha.
      ELLIE NOT WRÓCIŁA? Łał. I zniknęła... Ciekawe co takiego przygotowałaś. Pewnie została zgwałcona i jest w ciąży, a Alice spotkało to samo. Szczerze to jej zniknięcie kojarzy mi się z najgorszym horrorem świata - Piłą, może dawali jej jakieś mordercze zadania, haha. :D

      Zapraszam na Robina na nowy rozdział. Czekam na Twój! <3

      Usuń
    2. Przepraszam za spam, ale muszę to dodać.
      Także odnosisz przykre wrażenie, że blogosfera prawie całkowicie wymarła? Wydaje mi się, że jest tutaj coraz mniej osób, a jeszcze niedawno było ich kilka. Nawet aktywność na Twoim blogu spada...

      Usuń
    3. Cieszę sie, że jednak przeżyłeś :D
      Ja też kocham koty, ale jasne, potrafią mieć charakterek. Jak coś im się nie podoba, to wyjdą z siebie, zeby dać ci to do zrozumienia.
      Ach, ja od dawna byłam przekonana, ze Dudley na sto procent spłodził czarownicę, wiec sam pomysł już nie jest dla mnie dziwny :D
      Wydaje mi sie, ze w latach, gdy działy się książki, Pomfrey nei była zby stara, no i czarodzieje żyją znacznie dłuzej niż mugole.
      Podoba mi się, że tworzysz teorie, choć oczywiście niczego nie mogę potwierdzić :D
      Owszem, blogów jest coraz mniej, ze nie wspomnę o czytelnikach ;c większość ludzi przerzuca się na wattpada i strasznie mnie to dołuje.

      Usuń
  3. Meh, wczoraj dodałam komentarz, i co? Czemu się nie dodał? Q.Q
    Smutek.
    Rozdział oczywiście mi się podobał, mam wrażenie, że Malfoy pięknie zepsuje to przedstawienie. :D I jeszcze tyle tych ślizgonów tam, biedna Rose. xD
    Teraz to ja jestem szczerze zaintrygowana, co się dzieje w rodzinie Nott. Naprawdę. :D
    Ciekawe czy Score połapie się, że to Rose ich podsłuchiwała. Pewnie tak, albo to ona mu wypapla. :P
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, czyżby blogger znowu świrował? :D
      Cieszę się rozdział ci się podobał! Oj tam, moze nie popsuje, daj mu szansę... okej, nieważne, nawet ja w to nie wierzę :D
      Więcej o Nottach już wkrótce!
      Dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  4. Miałam sporą przerwę od blogowania i czytania jakichkolwiek ff. Najbardziej stęskniłam się przez ten czas za Scorose i nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że natrafiłam na twojego bloga!

    Nie mogę doczekać się prób do przedstawienia. Strasznie zżera mnie ciekawość, jak to będzie wszystko wyglądało i jak Scorpius poradzi sobie ze swoją nową fuchą. :D Podoba mi się pomysł z Daisy Dursley, osobiście przyznam się, że nigdy nawet nie myślałam o zaistnieniu takiej możliwości. Ale po przeczytaniu tego fragmentu z nią jestem jak najbardziej na tak. Ach, ile bym dała żeby zobaczyć minę Petunii, gdy się dowiedziała. :D

    Bardzo cieszy mnie większa ilość scen Rose i Scorpiusa i dla mnie to wcale nie był nadmiar, a nawet rzeknę: więcej ich!

    Właściwie już teraz mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam, co tutaj nam serwujesz i czekam na więcej. :)

    Życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie bardzo sie cieszę, że tu trafiłaś :) Mnie zawsze brakuje Scorose - czasem mam wrażenie, że przeczytałam już wszystko xd
      Lubie pomysł z Daisy, więc cieszę sie, ze sie przyjął :D Właśnie zastanawiałam sie, kto by zareagował gorzej - Petunia czy Vernon :D
      Będzie więcej i wiecej. Tak sadzę :D
      Cieszę sie bardzo, ze ci sie podoba <3 Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  5. No, skoro już odblokowałaś komentarze z anonima na tym blogu, to mogę się wypowiedzieć :D
    Weszłam w sumie na chwilkę, bo chciałam tylko obczaić nowego bloga xd Rzuciłam okiem na kilka zdań z czwartego rozdziału i widząc, że jest coś o "Dumie i uprzedzeniu" w ekspresowym tempie postanowiłam zostać xd No bo to tylko cztery rozdziały, a wątek teatru plus "Diu", to jest to, co tygryski lubią najbardziej <3
    W sumie cały czas nie mogę się do końca przestawić na nowych bohaterów i nie do końca pamiętam, który jest który, ale myślę, że niedługo to ogarnę xd
    Nie poruszę też tu tak dużo szczegółów, bo moje lenistwo nie pozwala na skomentowanie każdego rozdziału osobno xdd
    Gdybyś widziałam moją reakcję, kiedy przeczytałam, że Rose dostała rolę Lizzy! Ekhm, w każdym razie bardzo, bardzo się cieszę :D Myślałam, zę Malfoy będzie Darcym, ale reżyser to też ciekawe rozwiązanie :D A to, że Rose kocha się w Lorcanie, to już w ogóle niezła komplikacja xd
    Wątek kryminalny, to też ciekawa rzecz, z pewnością będę czekać na dalsze tropy, choć nie ukrywam, że przede wszystkim będę czekać na teatr i Scorose <3 :D
    Imię dla kota cudowne hahah
    "– Weasley, w piątej klasie założyłaś Stowarzyszenie Czarodziejów i Czarownic o Włosach Piękniejszych Niż Sama Istota Życia, dla samej przyjemności poinformowania mnie, że nie jestem zaproszony" - jestem z niej dumna xD
    Daisy póki co mnie troszeczkę denerwuje, ale to pewnie dlatego, ze nie przepadam za dziećmi :') Oczywiście zgadzam się z teorią Albusa o słabości Scorpiusa :D I jednak mam nadzieję, że może Rose jakoś trafi do drużyny (może ten nowy złapie kontuzję? hehe). Jakbym widziała siebie w Rose - bierze wszystkie możliwe obowiązki (a później na nie narzeka xd).
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
    ~Arya
    PS Wybacz słabiutki i chaotyczny komentarz xd
    PS2 Chętnie przyjmę PDF-a poprzedniego opka. Mój email masz, ale napiszę: zielonkales@go2.pl :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też kocham Diu i strasznei sie cieszę, że mogę w końcu zrobic taki wątek w opowiadaniu! I cieszę sie, że jednak cos przykuło twoją uwagę i zostałaś :D
      Może właśnie przez to, ze miałaś krótką przerwę między opowiadaniami, na razie nie ogarniasz nowych bohaterów, myśle, że z czasem sie to zmeni :D Przynajmniej taką mam nadzieję xd
      Początkowo Scor miał być Darcym, aczkolwiek pomysł z reżyserem spodobał mi sie znacznie bardziej i mam w zwiazku z nim wiele fajniejszych pomysłów na rózne sytuacje, niż miałam z Darcym :D Ano kocha się z wim, bo czymże jest miłosć bez komplikacji xd
      No i dobrze, dla każdego cos miłego :D W wątku kryminalnym na razie poruszam sie niepewnie, bo jestem przyzwyczajona do pisania raczej "obyczajowych" rzeczy, różnych przyjaźni i miłostek, ale chcę sie rozwijać i uczyć nowych rzeczy
      Też jestem zachwycona kocim imieniem :D
      Ja też nie lubie dzieci, a Daisy niestety bedzie dzieciem dosć... dziecinnym xd Ale nei wszystkich bohaterów trzeba lubić :D
      PDF-a wysłałam chwilę temu, wiec jeśli wszystk dobrze poszło, powinnaś juz go mieć na mailu :D
      Dziękuję ci pięknie za komentarz i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  6. Hej Hej! Komentowałam często Twoje poprzednie opowiadanie, którym byłam zachwycona, na tym blogu to mój pierwszy komentarz ;) Szczerze powiedziawszy tamta historia była dobra, ale ta zapowiada się jeszcze lepiej! Rose jest o wiele bardziej interesującą postacią, ma fajniejszy charakterek według mnie, a Scorpius jest taki jaki powinien być Scorpius, poprzedni był trochę zbyt ciapowaty xd Chociaż przyznam szczerze, że byłabym zachwycona, gdybyś zrobiła ze Scorpiusa jeszcze większego bad boya, ma do tego predyspozycje ;) Świetny wątek kryminalny z Ellie, mam nadzieję, że wyjdzie z tego jakaś grubsza sprawa na cały świat czarodziejów, bo dzięki temu te opowiadanie nie musiałoby się kończyć tak szybko jak poprzednie ;p Ciąża Alice, mała Dursley, teatr, Scamanderowie - super pomysły! Byłabym jeszcze bardziej zachwycona, gdyby pojawiły się wątki z Teddym, Jamesem (wiem, że już występował, ale co tam) i resztą młodego pokolenia, chociaż nie powiem, na tych dwóch mam największą ochotę :D Już wiem! Czyżby ojcem dzieciątka Alice był James? Zyczę weny i pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że ci się podoba :D Ja osobiście nadal bardziej lubię poprzednich bohaterów - tamta Rose była mniej szablonowa, no a Scor... ehh, jak ktoś nie jest dupkiem to jest ciapowaty? :D Ale myśle, że tych też z czasem polubię bardziej no i oczywiście będę ich rozwijać. Staram sie iść nieco bardziej w kliszowego 'bad-boya', ale nie wiem czy umiem, bo sama za nimi nie przepadam :D Zobaczymy, co z tego wyniknie! Co do wątku kryminalnego, chyba mogę powiedzieć, ze sprawa będzie nieco grubsza, choć na razie nie chcę zdradzić za dużo :P I nadal będę się upierać, że poprzednie opowiadanie nie skończyło się szybko xd tutaj wydaje mi się że poszczególne wątki i ich rozwiązanie zajmą mi więcej czasu, a zatem wiecej rozdziału, ale bardzo nie chciałabym przeciągnąć. Na razie dopiero 4 rozdział, więc nie będę gdybać :D Na poznanie tożsamości będziecie musieli jeszcze trochę poczekać - o ile nie wypaplam wszystkiego w którymś komentarzy, bo aż mnie nosi :D Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  7. Ach, rzeczywiście w tym rozdziale jest o wiele więcej Scopriusa :D Co mnie mnie bardzo cieszy. Uwielbiam jego irytujący charakter. I te sprzeczki między nim a Rose są bardzo ciekawe. Jednak super ich shippujesz, heh xD Aż jestem ciekawa, jak Scorpius poradzi sobie w roli reżysera, heh xD
    I ach ten kocurek. Jak tak pisałaś o psotniku Rose, aż spojrzałam na moją Hanusię i dziękowałam Merlinowi, że ona aż tak nie rozrabia. Czasem tam tylko podrapie mój dywan, ale dostanie klasa i ucieka :D A potem i tak ze mną śpi :p Cieszy mnie, że moja nie ma zachłanności sikania na moje notatki ze studiów :) Biedna Rose, że musi zrobić esej na nowo. Choć tu niepokoi mnie fakt, że Rosie daje się tak wykorzystać - wiem, że chce dobrze, ale potem się przyzwyczają i będą do niech ciągle chodzić po pomoc... Tak, tak, trzeba się z tym pilnować i tu całkowicie popieram Scorpiusa.
    Ach, i Elli wróciła! Aż nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, za co wielki plus :) Ciekaw jestem, co się jej stało. Dlaczego została porwana. I czy teoria Tima może się sprawdzić i ryje się za tym jakiś fanatyk Pottera? Zaintrygowało mnie to coraz to bardziej...
    Och, i jakie moje zaskoczenie że córka Dudleya jest czarownicą. To musiał być dla niego ogromny szok! I szkoda, e Daisy musi przeżywać takie utarczki z innymi :c Ta głupia Rita, wszystko musiała popsuć!

    Pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że ich shipuje :D
      Ja mam kotkę, ktora niestety juz ze mna nie mieszka, bo jest w domu rodzinnym ; ( i moze to przez to, ze tak mi jej brakuje, wsadzam koty do moich opowiadań :D teraz od niedawna mam tez dwie papużki, moze one jakos zaspokoja moje pragnienie opiekowania sie zwierzątkami xd
      Ciesze sie ze to zauważyłaś - Rose zdecydowanie bywa za dobra, choc nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale na nauczkę mamy jeszcze czas.
      Fajnie, ze udalo mk sie zaskoczyć; )
      Ach, ja zawsze sie upierałam ze Dudley mial magiczne dziecko Xd
      Dziękuję i pozdrawiam; *

      Usuń
  8. "– Czyli twój kot cię nienawidzi? – zainteresował się, zajmując drugi fotel. – Powinnaś nas zapoznać, zaprzyjaźnilibyśmy się."
    Scorpius idealnie odzwierciedla mnie i mój sposób zawierania znajomości.
    Połknęłam ten rozdział, a biorąc pod uwagę fakt, że jestem już po obiedzie, to nie mały wyczyn z mojej strony. Lubię "Ciekawość". A ilość owej sympatii rośnie z każdym rozdziałem. Chyba każdy tak ma, że zaczyna się rozkręcać dopiero po jakimś początku, który u niektórych zajmuje jeden rozdział (Lithine), u innych dziesięć (Vi). Jak mi Merlin miły, Ty zaczęłaś się rozkręcać. Człowiek już nawet nie zauważa, kiedy był początek, a kiedy koniec rozdziału, nagle zdaje sobie tylko sprawę, że nie ma więcej literek. Urzekłaś mnie Scorpiusem. Nazywam się przy tym ogromną fanką przyjaźni Malfoy-Potter, zaspokajasz więc moje pragnienia. Zagadka, niepewność i dużo niewiadomych dodają temu wszystkiemu takiego smaczku... Człowiek się ekscytuje, człowiek się cieszy, a przede wszystkim - człowiek czyta dalej. Żeby tylko literki nie kończyły się tak szybko.
    Wreszcie, moja droga, wreszcie. I lecę. Do następnego.

    Z poważaniem,
    Vi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ma podobnie. Bo przyjaźnie opierajac się nie na lubieniu tego samego, ale nienawidzeniu tego samego. W to wierzę xd
      Cieszę sie bardzo, że Ciekawosc ci sie podoba. No i nie chrzań, ze rozkręcasz sie w dziesięć rozdziałów, bo wgl mnie to jest jakieś dziesięć zdań xd Wiele okrucieństw zdolna byłabym popełnić, ale nawet w mojej duszy nie siedzi az takie zło, żeby ośmielić się rozdzielić przyjaźń Malfoy-Potter. Nie ważne ile opowiadań o nowym pokoleniu napiszę - to u mnie pewniak.
      Mam nadzieje, że ciag dalszy również spotka sie w twoją sympatią. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  9. Żałuję, że to nie Scorpius będzie grał Darcy'ego, ale Scorpius-reżyser też mnie zadowala :) Swoją drogą to będzie z pewnością bardzo ciekawe przestawienie i Hogwart długo o nim nie zapomni.
    Ile ja mam jeszcze czekać, żeby się dowiedzieć czegoś o Nottach? Aż mnie zżera, żeby pobuszować po późniejszych rozdziałach, ale nie tego nie zrobię, nie lubię sobie psuć niespodzianki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, na pewno nie przejdzie niezauważone :D

      Usuń
  10. Lorcan? A ja myślałam, że Rose ma słabość do Malfoya :D Malfoy jako reżyser? O cholera będzie ciekawie :)) Dobrze, że się Ellie znalazła. Tylko, gdzie ona na Merlina była? No i się z nią działo?! Wow wnuczka Vernona Dursleya w Hogwarcie? Chciałabym widzieć minę tego zgreda, jak się dowiedział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose to sama nie wie xd przynajmniej tutaj.
      Lubię myśleć, że Dudley mocno ograniczył kontakty z rodzicami kiedy dorósł.

      Usuń