Coś
potrząsało mnie za ramiona.
–
Rosie,
wstawaj – pisnął podekscytowany głosik. – Natychmiast!
–
Na
Merlina, Alice, jest sobota – mruknęłam sennie, zdejmując jej
szczupłe palce z moich barków. – W soboty nie wstaje z łóżka
przed dwunastą, pamiętasz?
Stary
zegarek na szafce przy łóżku wskazywał dziesiątą. Przewróciłam
się na drugi bok. Coś w okolicy moich stóp zaczęło przemieszczać
się pod kołdrą, aż w końcu dotarło do krawędzi. Kudłata,
kocia główka wysunęła się nieśmiało, po czym wsunęła się
pod moje ramię.
–
Cześć,
Palpuś – mruknęłam, uśmiechając się sennie i głaszcząc
czarne futerko. Mój kot również nie lubił, kiedy wcześnie
wstawałam, więc miałam pewność, że przynajmniej on będzie po
mojej stronie. – Jak się spało?
–
Cóż
– odezwała się znów Alice. Pochyliła się i jednym ruchem
zerwała ze mnie kołdrę. Zadrżałam z zimna i spojrzałam na nią
z wyrzutem. – Może zmienisz zdanie, kiedy ci powiem, że w Pokoju
Wspólnym wywieszono obsadę spektaklu.
Zerwałam
się z łóżka i zignorowałam gniewne parsknięcie Palpusia.
–
Trzeba
było od tego zacząć! – pisnęłam. – Dostałam Lizzie?
–
Nie
wiem. – Alice się uśmiechnęła. – Wiem tylko, że już tam
wiszą i przyszłam tu, jak tylko usłyszałam. Pomyślałam, że
zobaczymy je razem.
Ignorując
fakt, że wciąż mam na sobie piżamę, popędziłam na dół, a
Alice poszła w moje ślady.
Przy
tablicy ogłoszeń zgromadził się mały tłum. Najwyraźniej w tym
roku przesłuchania cieszyły się większą popularnością niż do
tej pory. Złapałam Alice za ramię.
–
Z
drogi, prowadzę ciężarną kobietę! – zawołałam, a większość
osób odruchowo odsunęła się na bok, robiąc dla nas przejście. –
O rany – mruknęłam pod nosem. – Od teraz zabieram cię ze sobą
na wszystkie wyprzedaże. Czegokolwiek.
Zerknęłam
na listę, czując wypieki na twarzy. Zaraz potem, moje usta
rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Było
tam. Moje nazwisko. Na samym początku listy.
Elizabeth
Bennet – Rose Weasley
–
Alice,
udało się! – pisnęłam, rzucając się jej na szyję. Po chwili
przypomniałam sobie, że chyba należy obchodzić się z nią nieco
delikatniej, więc natychmiast się odsunęłam, choć nadal
szczerzyłam zęby jak nienormalna. – Udało się – sapnęłam
znowu.
–
Moje
gratulacje – odparła, uśmiechając się. – Zasłużyłaś
sobie.
–
Tu
jesteście – odezwała się Roxanne, również przepychając się
przez tłum. – Widziałam listę już przed śniadaniem.
Gratulacje, Rosie.
–
Dzięki
– odparłam, nadal szukając Roxanne na pergaminie. Została
obsadzona w roli Jane Bennet. – Hej, będziemy siostrami!
–
Na
to wygląda – odparła.
–
A
kto został twoim panem Darcym? – zainteresowała się Alice.
Ponownie
zerknęłam na listę i zarumieniłam się intensywnie.
–
Lorcan
Scamander – powiedziałam cicho. – Och… Nawet nie wiedziałam,
że brał udział w przesłuchaniach...
Roxanne
lekko szturchnęła mnie lekko łokciem.
–
Z
pewnością będzie ci bardzo ciężko zagrać zakochaną –
zakpiła.
–
Zamknij
się – mruknęłam, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
–
Od
czterech lat zbierasz się, żeby zaprosić go do Hogsmeade. Dzięki
próbom będziesz mieć więcej czasu na… dalsze zbieranie się –
skwitowała Alice.
–
Nie
bądź niesprawiedliwa, raz jej się udało – zauważyła Roxanne.
– Pomijając fakt, że zadała pytanie niewłaściwemu bratu.
–
Jak
miło z waszej strony, że tak ochoczo wspominacie najbardziej
upokarzający moment mojego życia – mruknęłam.
Miało
to miejsce w zeszłym roku, ale wciąż pamiętam, jakby wydarzyło
się wczoraj. Trzebaby było być ślepym i głuchym, żeby pomylić
bliźniaków Scamander. Zwłaszcza jeśli od lat wzdycha się do
jednego z nich. A jednak mi się udało.
Nie
byli jakoś obłędnie podobni. Mieli zupełnie inny styl ubierania
się i sposób mówienia, nie wspominając o wielu drobnych różnicach
w budowie twarzy. Jeśli miało się wątpliwości, z którym
bliźniakiem ma się do czynienia, wystarczyło poczekać, aż
otworzy usta. Lysander, zdaje się, odziedziczył większość
zainteresowań po Lunie, zatem ciężko było wciągnąć go w
rozmowę o czymś innym niż nargle i buchorożce.
Byłam
wówczas tak zestresowana, że widząc jednego z nich w bibliotece,
podeszłam szybko i natychmiast wyrzuciłam z siebie pytanie.
Zorientowałam się, że to nie Lorcan, jeszcze zanim usłyszałam
odpowiedź. Twierdzącą.
Spędziłam
cztery godziny w Hogsmeade, słuchając o nieprawdziwych
właściwościach odchodów gumochłona.
–
To
nie jest śmieszne – mruknęłam. – Nie wiem, jak to zrobię. On
mnie strasznie onieśmiela, będę robić z siebie idiotkę na każdej
próbie…
–
Conrad
dostał pana Wickhama – powiedziała Alice, nadal studiując listę.
– Szkoda, miałam nadzieję, że dorwie główną rolę.
–
Yhym
– jęknęłam bezradnie. Również wolałabym grać z Conradem, niż
z chłopakiem, który zwykłym „Cześć, Rose” sprawiał, że
drżały mi kolana.
–
I
co myślicie? – odezwała się Lily Potter, wyrastając nagle obok
nas. – Ja dostałam Kitty Bennet. – Skrzywiła się. – Ona
prawie nie ma tekstu, ciągle tylko łazi za Lydią. A to oznacza, że
będę musiała spędzać dużo czasu z Lisą Zabini.
–
Lisa
nie jest taka zła – powiedziałam. – Jej brat, Gregor, jest na
naszym roku i jest o wiele gorszy…
–
À
propos – wtrąciła Roxanne, również się krzywiąc. – Dostał
rolę pana Bingleya. – Postukała paznokciem w listę.
Ponownie
zerknęłam na tablicę ogłoszeń. Zaczęłam dopasowywać nazwiska
do twarzy.
–
Strasznie
dużo Ślizgonów – mruknęłam. – To dziwne. Wcześniej nie byli
szczególnie zainteresowani teatrem, oprócz Arthura, ale on nie
dostał się do obsady.
–
Rzeczywiście
– przyznała Roxanne, zerkając ponad moim ramieniem. – Spójrzcie
tutaj. Meredith Beadling dostała Caroline, Melissa Catermole i Byron
Walton jako ciotka i wujek Gardiner…
–
Rachel
Brayfort będzie Charlotte – dodałam. – A Georianą Darcy
została Barbara Gloom. To też Ślizgonka, prawda? Z czwartego roku?
–
Zgadza
się – przyznała Lily. – Nie zauważyłam tego wcześniej. Co
ich tak nagle przywiało do teatru?
–
Chyba
wiem – odezwała się Alice, przełykając głośno. Wyglądało,
jakby nieco zbladła. – Rosie, nie spodoba ci się to.
Wskazała
palcem drugą połowę listy, gdzie znajdowały się nazwiska osób,
obejmujących inne funkcje w spektaklu. Scenografia, kostiumy, oraz,
co najważniejsze…
Nie.
Reżyseria
– Scorpius Malfoy
–
Nie
– powtórzyłam głośno. – To nie może być prawda. Odmawiam
przyjęcia tego do wiadomości.
–
Myślicie,
że dlatego się zgłosili? – spytała Roxanne. – Żeby wesprzeć
swojego przywódcę?
–
Przyjaciela
– poprawiła ją łagodnie Alice. – I przestańcie bawić się w
Albusa i wyszukiwać wszędzie teorii spiskowych. Widocznie Scorpius
ich przekonał, że warto zainteresować się czymś nowym.
–
Och,
Albus będzie zachwycony, że jego kumpel wślizgnął się do teatru
– westchnęła Roxanne. – Cholerni Ślizgoni.
–
Zabiję
go – oznajmiłam. – Podejdę do stołu Ślizgonów i uduszę go
gołymi rękami. Martwy niczego nie wyreżyseruje, prawda?
–
Rose,
uspokój się – poprosiła Alice.
Nienawidzę,
kiedy ludzie mi mówią, że mam się uspokoić.
Rozmawiałam
kiedyś ze znajomą mojej mamy, która jest mugolskim psychologiem.
Wyjaśniła mi, że zapalnik gniewu jest u mnie bardzo czuły. Ale to
nieprawda. Po prostu ludzie ciągle mnie wkurzają.
Na
śniadanie udałam się w bardzo złym humorze. Nawet moje ulubione,
jaskrawożółte rajstopy nie poprawiły mi humoru. Od naszej
wycieczki do łazienki w lochach minął lewdo tydzień, a Malfoy już
dał mi kolejny powód do złości. Czułam, że to będzie paskudna
sobota.
Ellie
Nott nadal się nie znalazła, nie mieliśmy żadnych informacji,
Malfoy został reżyserem spektaklu, a Lorcan panem Darcym, nie
dostałam się do drużyny quidditcha i unikałam własnego kuzyna, a
do tego Ślizgoni zalali teatr.
Ciężko
było szukać pozytywów.
Kiedy
razem z Alice dotarłyśmy do Wielkiej Sali, usiadłyśmy przy stole
Krukonów, ponieważ właśnie tam zastałyśmy Conrada, Timothy’ego
i Albusa.
–
Hej.
– Timothy rozpromienił się na nasz widok. – Widziałyście
listę? Zostałem panem Collinsem!
–
A
ja starym Benettem – dodał Al.
–
A
ja… – zaczął Conrad, ale Alice uniosła dłoń, żeby mu
przerwać.
–
Widziałyśmy
– powiedziała, uśmiechając się lekko.
Usiadłam
obok Tima i zerknęłam na drugi koniec stołu. Lorcan siedział w
otoczeniu przyjaciół i mówił o czymś z ożywieniem. Pewnie
również widział już wyniki przesłuchać. Byłam ciekawa, jakie
jest jego zdanie o obsadzeniu mnie w roli Lizzie.
Chyba
wyczuł, że na niego patrzę, bo nagle skierował wzrok w moją
stroną po czym, niemal natychmiast, posłał mi szeroki uśmiech.
Zarumieniłam się intensywnie i spróbowałam przenieść moją
uwagę na jedzenie.
–
Rosie
– odezwał się Albus. – Posłuchaj, ja…
–
Jakie
macie plany na dzisiaj? – przerwałam mu szybko. Nie byłam jeszcze
gotowa, żeby zachowywać się jak dawniej, a najwyraźniej nie byłam
też dość dojrzała, żeby o tym pogadać. – Chcecie się razem
pouczyć? Bo zaplanowałam na dziś maraton.
Za
to lubiłam moich przyjaciół. W naszej grupie nikt nie reagował na
to pytanie tak, jak zrobiliby to normalni ludzie, czyli na przykład
przypominaniem mi, że przecież jest sobota.
Jednak
tym razem mnie zaskoczyli. Albus wbił wzrok w stół.
–
Zaplanowałem
na dziś trening – mruknął.
Czyli
Roxanne również będzie zajęta.
–
Ja
idę do pani Pomfrey na badania. – Alice się skrzywiła.
–
Ciążowe
badania? – spytał Timothy, unosząc brew, a Alice skinęła głową.
–
Pójdę
z tobą, nie powinnaś być przy tym sama – zaproponowałam.
–
Nie
trzeba – odparła szybko. – Rodzice ze mną będą. Mama
specjalnie po to wpada dziś do szkoły. Nie chcę tam tłumów,
Rosie, i tak będzie mi niezręcznie.
–
Mogłabyś
wziąć ze sobą ojca dziecka, no wiesz, tego tam… zaraz, jak on
miał na imię? – spytałam, siląc się na nonszalancki ton.
Alice
spojrzała na mnie z rozbawieniem.
–
Naprawdę
myślisz, że za którymś razem się zagapię i ci powiem? –
spytała.
–
I
tak też się stanie – oznajmiłam. – A wy? Jesteście dziś
wolni? – spytałam Conrada i Tima.
–
Ja
mam szlaban – poinformował mnie Timothy. Nie byłam szczególnie
zaskoczona. Timothy zawsze miał jakiś szlaban. – Wysmarowałem
schody na pierwszym piętrze masłem. Okazało się, że Filch nie
przepada za ślizgawkami.
–
Ja
umówiłem się na konsultacje z Flitwickiem – powiedział Conrad,
uśmiechając się przepraszająco.
Westchnęłam,
grzebiąc widelcem w jajecznicy.
–
Trudno,
poradzę sobie. Chociaż zawsze czuję się trochę dziwnie, jak mam
sama kwitnąć w bibliotece.
Albus
spojrzał na mnie wymownie znad okularów.
–
Nie
zapomniałaś przypadkiem, że masz możliwość korzystania z
prywatnej biblioteki, Rosie? – zapytał.
To
było najdłuższe zdanie, jakie do mnie wypowiedział od czasu
eliminacji do drużyny. O dziwo, nie wprawiło mnie ono w
zakłopotanie, z czego postanowiłam skorzystać i nie ucinać
tematu. Trzeba było w końcu naprawić nasze kontakty.
–
Nie
zapomniałam – odparłam, choć nie do końca wiedziałam, do czego
zmierza. Przecież McGonagall nie zabroniła nam korzystać z
normalnej biblioteki.
–
Scorpius
mówił mi, że ani razu cię tam nie spotkał.
Zmarszczyłam
brwi.
–
Tak?
I co jeszcze Scorpius mówił?
Albus
zastanowił się chwilę.
–
Że
nie lubi szpinaku, na przykład.
–
A
co to ma wspólnego ze mną? – zdziwiłam się.
Albus
uśmiechnął się szeroko.
–
Nie
pytałaś, co jeszcze mówił o tobie – wyjaśnił. –
Trzeba precyzyjnie konstruować wypowiedzi.
Próbowałam
zachować kamienna twarz, ale kąciki ust lekko mi zadrżały. No
dobrze, może trochę za nim tęskniłam.
Miał
rację, oczywiście. Już przed moją małą sprzeczką z Malfoyem
unikałam biblioteki prefektów, a teraz odmawiałam chociażby
przebywania w jej pobliżu.
–
Jakie
to ma znaczenie? – mruknęłam.
–
Malfoy
może pomyśleć, że boisz się konfrontacji – podsunął Timothy.
Twarz
Albusa przybrała spanikowany wyraz.
–
Nie
do końca o to mi… – zaczął, ale ja już zrywałam się na
nogi.
–
Ach
tak? – prychnęłam. – Zobaczymy, kto tu się czego boi. Idę się
uczyć.
Zakładałam,
że Albus prawdopodobnie chciał mnie zachęcić do korzystania z
biblioteki w inny sposób. Powinno się dla niego liczyć, że
zadziałało, prawda?
Wiedziałam,
że na miejscu zastanę wszystkie podręczniki i lektury
uzupełniające, których będę potrzebować, więc nie musiałam
się kłopotać dźwiganiem żadnych ciężkich tomów. Biblioteka
zapewniała nam również niewielką ilość zapasowego pergaminu i
trochę atramentu. Jednak do nauki czy odrabiania prac domowych
potrzebowałam również moich notatek, więc mimo wszystko musiałam
najpierw zajrzeć do dormitorium.
Czekał
tam na mnie zaskakujący widok. Wszystkie pary moich butów zostały
wywleczone na środek pokoju, zaplątały się tam również trzy
egzemplarze kolorowych rajstop. Ale najgorzej wyglądały notatki:
wszystkie zwoje pergaminu, które zdążyłam zapisać i zgromadzić
w ciągu pierwszych tygodni roku szkolnego leżały na podłodze.
Pomięte, pogryzione i…
–
Palpatine!
– warknęłam. – Czyś ty obsikał moje notatki?!
Tłuste,
kudłate kocisko, za które w normalnych warunkach oddałabym życie,
lecz aktualnie miałam ochotę je odebrać, wytoczyło się spod
mojego łóżka. W zębach trzymał kawałek pergaminu, w którym
rozpoznałam fragment mojej pracy domowej na transmutację.
Spojrzał
na mnie zielonkawymi oczami. Miałam wrażenie, że dostrzegłam w
nich nutkę przerażenia. Dobrze wiedział, że zwracam się do niego
pełnym imieniem tylko wtedy, kiedy jestem wściekła.
Schyliłam
się i ostrożnie chwyciłam jeden z pergaminów w dwa palce.
Śmierdziało paskudnie.
–
I
to wszystko dlatego, że nie mogłam dziś z tobą poleżeć? –
wysyczałam.
Podniosłam
z podłogi kapcia i pobiegłam w kierunku kota. Wystrzelił jak z
procy, rzucając się do ucieczki. Śmignął po rozrzuconych
notatkach, tak zamaszyście odpychając je łapami, że połowa
pofrunęła w powietrze, tym samym jeszcze bardziej nasilając smród
kocich szczochów w pomieszczeniu.
–
Pewnie,
uciekaj! – wrzasnęłam za nim, kiedy zniknął za drzwiami. –
Bardzo dobra decyzja, bo jak cię dorwę, to będziesz obdarty ze
skóry, ty złośliwy grubasie!
Upuściłam
kapcia i spojrzałam bezradnie na koci bałagan.
Kolejną
godzinę spędziłam na porządkowaniu pergaminów i rzucaniu na nie
wszystkich znanych mi zaklęć czyszczących, usiłując uratować
choć część swojej pracy. Wydawało się, że lekki smrodek
pozostał. Wiedziałam, że będę musiała wszystko przepisać.
Kiedy
w końcu dotarłam do biblioteki, z ulgą stwierdziłam, że jest
pusta. Rozsiadłam się wygodnie w jednym z foteli i zaczęłam
kopiowanie notatek z transmutacji na świeży pergamin.
Mój
spokój trwał niecałą godzinę.
–
Weasley
– westchnął Malfoy, przeczesując włosy dłonią. – A ja głupi
miałem nadzieję na przyjemne popołudnie.
–
Zawsze
możesz spróbować mi nie przeszkadzać – powiedziałam
niechętnie. – A masz gwarancję, że odpowiem tym samym.
Wydawało
się, że mój pomysł mu się spodobał, bo zajął fotel po drugiej
stronie stołu, po czym zaczął rozkładać na nim swoje rzeczy.
Zdjął z szyi aparat fotograficzny i umieścił go pośrodku blatu,
jakby miał stanowić jakąś dzielącą nas granicę. Wyciągnął z
torby jakiś podręcznik i natychmiast zagłębił się w lekturze.
Próbowałam
ponownie zająć się pracą, ale mój wzrok nieustannie śmigał w
jego kierunku. Nie miał zamiaru nic powiedzieć? Trochę mi
dokuczyć, przypominaniem mi o funkcji, którą dostał w spektaklu?
Przyjrzałam
mu się uważnie.
–
Masz
malinkę na szyi – wypaliłam. Najwyraźniej nie potrafiłam
zastosować się do własnych warunków.
–
Co?
– spytał, unosząc wzrok. Jego dłoń powędrowała do
zaróżowionego fragmentu skóry. – Ach to. Przewróciłem się.
–
Na
czyjeś usta? – Uniosłam brwi.
Nigdy
nie widziałam, żeby Malfoy się przewrócił. Oczywiście oprócz
tego epizodu w pierwszej klasie, kiedy potknął się u szczytu
schodów i pociągnął mnie za sobą. Po dziś dzień jestem
przekonana, że zrobił to specjalnie, choć jako jedenastolatek
dysponował jeszcze resztkami uprzejmości i próbował mnie
przekonać, że był to tylko wypadek.
Na
co dzień jednak nosił się z irytującą gracją, spoglądając
lekceważąco na otaczających go ludzi.
Zatrzasnął
książkę z irytacją.
–
Co
cię to obchodzi, Weasley? – zapytał, kładąc łokcie na stole.
Zetknął ze sobą palce i oparł na nich głowę.
Wzruszyłam
ramionami.
–
Po
prostu zawsze myślałam, że nie pozwalasz im się oznaczać.
–
Im?
– Zmarszczył brwi.
–
Twoim…
dziewczynom – powiedziałam, wahając się lekko. Nie mogłam
znaleźć lepszego słowa. Miałam na końcu języka kilka innych
określeń, ale nie chciałam obrażać koleżanek ze szkoły tylko
dlatego, że podjęły jedna złą decyzję, jaką niewątpliwie było
umawianie się ze Scorpiusem Malfoyem.
–
Musisz
poświęcać mi mnóstwo rozmyślań – stwierdził, uśmiechając
się głupkowato.
Prychnęłam,
wstając z fotela. Zrobiłam kilka kroków w kierunku okna. Nie
chciałam dłużej siedzieć naprzeciwko niego. Sposób, w jaki mi
się przyglądał, wyprowadzał mnie z równowagi. Nie świadczy to
dobrze o człowieku, że można go zdenerwować samym patrzeniem.
–
Proszę
cię, Malfoy. Nie trzeba być geniuszem, żaby zauważyć paradę
dziewczyn, wiszących u twojego ramienia i zmieniających się co
tydzień. Nawet najgłupszy uczeń w tej szkole zorientowałby się,
że jesteś wężem w ludzkiej skórze.
Wyprostował
nogi i oparł je o krawędź stołu, po czym ułożył się wygodniej
w fotelu. Odchylił głowę do tyłu i przekręcił ją w moim
kierunku.
–
Wężem
w ludzkiej skórze? – powtórzył. – Doprawdy? I nazywasz mnie
tak, bo sama jesteś uosobieniem perfekcji? – zakpił.
Miał
tupet, to musiałam mu przyznać.
–
Nie
uważam się, w żadnym wypadku, za uosobienie perfekcji –
mruknęłam. – Ale do ciebie mi daleko. Ja nie wykorzystuję ludzi
tylko dla… dla… – zawahałam się, nie mogąc powstrzymać
rumieńca wstępującego mi na twarz. Bycie Weasleyem potrafi być
ciężkie.
Uśmiechnął
się szeroko, wyraźnie zadowolony z siebie. Gnojek.
–
Nie
do twarzy ci z tą pruderią, Weasley – powiedział. – I owszem,
nikogo nie wykorzystujesz. Zrozumienie korzyści, jakie niesie ze
sobą używanie ludzi dla własnych celów, wymaga pewnej ilości
intelektu, którego ty, niestety, nigdy nie będziesz w stanie
doścignąć.
Byłam
tak zirytowana, że zaczęłam spacerować w tę i z powrotem po
pokoju. Jak on to robił?
–
Czyli
twierdzisz, że jestem głupia, bo nie jestem równie zepsuta jak ty?
– spytałam z niedowierzaniem.
–
Nie
do końca – przyznał. – Ale musi być w tym ziarno prawdy, skoro
robisz coś zupełnie odwrotnego.
–
Odwrotnego?
– Zatrzymałam się i zmarszczyłam brwi. – O czym ty w ogóle
mówisz, Malfoy?
Przeniósł
wzrok na stół, gdzie leżał mój podręcznik do eliksirów i trzy
rozłożone zwoje pergaminu.
–
Wszystkie
są zatytułowane tak samo, jest to tytuł naszego eseju z eliksirów,
który mamy oddać w poniedziałek. Albo jesteś naprawdę stuknięta
i piszesz trzy eseje dla zabawy, albo mam racje.
Miał
racje. Tylko jeszcze nie wiedziałam dlaczego.
–
Co
to ma wspólnego z czymkolwiek?
–
Dlaczego
piszesz trzy eseje? Dlaczego wszystkie naraz?
Westchnęłam
ciężko i zbliżyłam się do stołu.
–
Piszę
wszystkie naraz, bo tak będzie mi łatwiej zróżnicować styl
pisania. Pierwszy od lewej jest mój. Środkowy jest dla Alice, bo,
jakby umknęło to twojej uwadze, jest w ciąży.
Uniósł
brwi. Ha. Najwyraźniej pan „Pewna Ilość Intelektu” nie rozumie
skrótów myślowych.
–
Bardzo
źle się czuła cały tydzień, nie miała czasu ani siły, żeby go
napisać. Do tego puchną jej palce, trzymanie pióra to dla niej
kłopot, więc pomyślałam, że pomogę. – Te słowa brzmiały
bardzo głupio, wypowiedziane na głos. Szybko przeszłam do
ostatniego eseju. – Ten jest dla Lary Dunne. Parę dni temu
powiedziała mi, że Eliksir Bulgeye sprawił jej bardzo duży
kłopot, więc pomyślałam, że… pomyślałam… że...
Nagle
zrobiło się jeszcze głupiej.
–
Że
pomożesz – zakończył za mnie Malfoy.
Nawet
nie zauważyłam, kiedy wstał. Umiejętność poruszania się
bezszelestnie była kolejną z jego denerwujących cech.
–
Czy
ktoś z nich ci płaci? – zapytał. – I liczy się każda waluta,
jeśli tylko nie jest nią słowo „dziękuję” albo szeroki
uśmiech. Choć podejrzewam, że możesz nie otrzymać nawet tego.
–
To
nie twoja sprawa co robię ze swoim czasem, Malfoy – warknęłam. –
I tak pisałabym swój, wiem, co trzeba w nim umieścić, niczego nie
tracę…
–
Ależ
oczywiście, że tracisz! – zdenerwował się.
–
Co
takiego?
–
Sama
to przed chwilą powiedziałaś! – Mięsień na jego szczęce
drgał, kiedy się do mnie zbliżał. – Czas! Prawdopodobnie
najcenniejsza rzecz, jaką mamy, coś, czego w żaden sposób nie da
się odzyskać.
–
Uderzę
cię w twarz, przysięgam – oznajmiłam.
–
Bo
co? Bo nie możesz zaprzeczyć?
–
Mówisz
to wszystko tylko po to, żeby mnie zdenerwować.
–
Może
– przyznał, uśmiechając się lekko. – Ale ty zaczęłaś.
–
Niby
w jaki sposób?
–
Głupią
gadką o moich… dziewczynach – odparł. Najwyraźniej on sam
wiedział, że z tym słowem jest coś nie tak.
–
Ja
tylko stwierdzałam fakty! – prychnęłam.
–
Jesteś
pewna? – zapytał, krzyżując swoje srebrne oczy z moimi w tak
zdecydowany sposób, że przeszły mnie dreszcze. – Przestań
wierzyć we wszystko, co usłyszysz.
Przez
chwilę żadne z nas nic nie mówiło. Zamiast tego wpatrywaliśmy
się w siebie gniewnie, a ja miałam wrażenie, jakby on również
żałował, że nie można zabić wzrokiem.
W
końcu jednak przerwał ciszę, marszcząc wcześniej nos.
–
Weasley,
czyżbym zdenerwował cię aż tak, że się posikałaś?
–
Co
proszę? – byłam tak zaskoczona, że zapomniałam o wściekłości.
–
Śmierdzi
tu moczem. – Wzruszył ramionami. – Troszeczkę.
–
I
dopiero teraz to zauważyłeś? – zdziwiłam się. – Śmierdziało
jeszcze zanim wszedłeś. To moje notatki.
–
Twoje…
Co? – Zmarszczył brwi i patrzył na mnie pytająco.
Och,
jak miło było znów widzieć go w tym stanie.
–
Mój
kot je obsikał – przyznałam, odsuwając się od niego na
bezpieczną odległość. Ponownie usiadłam w fotelu.
–
Twój
kot? – Malfoy sprawiał wrażenie, jakby moje wyjaśnienie nie było
dość jasne. – Normalni ludzie uczą koty, gdzie te mają
załatwiać swoje potrzeby.
–
Och,
on doskonale wie – mruknęłam, znów czując złość, narastającą
na wspomnienie incydentu. – To było działanie z premedytacją.
–
Czyli
twój kot cię nienawidzi? – zainteresował się, zajmując drugi
fotel. – Powinnaś nas zapoznać, zaprzyjaźnilibyśmy się.
–
Wręcz
przeciwnie – odparłam. – Po prostu jest… humorzasty. W
tygodniu nie mam czasu, trochę za mną tęskni. Mamy taki zwyczaj,
że w każdą sobotę długo leżę w łóżku, a on wtedy się łasi,
ja go głaszcze, przytulamy się… generalnie spędzamy razem czas –
wyjaśniłam, jednocześnie zastanawiając się, czemu to robię. –
Dzisiaj musiałam wstać wcześniej.
–
Dlaczego?
A,
właśnie.
–
Żeby
zobaczyć wyniki przesłuchań do spektaklu – mruknęłam. –
Poważnie? Reżyseria? Zrobiłeś to tylko po to, żeby mi dokuczyć.
–
Skądże!
– Położył dłoń na sercu, jakbym go śmiertelnie uraziła. –
Uwielbiam teatr.
–
Nieprawda
– warknęłam. – Nie wyraziłeś chęci udziału w żadnym
poprzednim spektaklu.
–
Bo
wasz teatr jest żałosny – wyjaśnił, przewracając oczami. –
Pomyślałem, że w tym roku ofiaruję swoją pomoc.
–
To
ty jesteś żałosny – zaoponowałam. – Ja w życiu nie
zadałabym sobie tyle trudu, żeby tylko zrobić ci na złość.
Spojrzał
na mnie w taki sposób, jakby próbował rozgryźć czy mówię
poważnie.
–
Weasley,
w piątej klasie założyłaś Stowarzyszenie Czarodziejów i
Czarownic o Włosach Piękniejszych Niż Sama Istota Życia, dla
samej przyjemności poinformowania mnie, że nie jestem zaproszony.
Uśmiechnęłam
się do tego przyjemnego wspomnienia.
–
Założenie
stowarzyszenia nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku, a ty
zobowiązałeś się do całorocznego projektu, nad którym będziesz
pracował co najmniej raz w tygodniu – wyjaśniłam.
–
Jak
już mówiłem, uwielbiam teatr – powiedział. – No dobrze, może
inaczej… Nie darzę teatru nienawiścią.
Chciałam
odpowiedzieć, ale rozległo się pukanie.
Spojrzeliśmy
na dziurę pod portretem, a następnie znów na siebie. Ktoś pukał
w to przejście, którym można było się tu dostać z pierwszego
piętra.
–
Ktoś
oprócz twoich przyjaciół wie o tym pomieszczeniu? – zapytał
Malfoy, marszcząc brwi.
–
Nie.
Wstałam,
podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko. Na zewnątrz stała
Roxanne.
–
Ellie
Nott wróciła – powiedziała, blada jak ściana. – Pomyślałam,
że chciałabyś wiedzieć.
*
Sytuacja
była beznadziejna. Nawet nie widziałam się z Ellie, ba! Wszystko
wskazywało na to, że nikt się z nią nie widział.
Wiadomo
było, że przyprowadziło ją trzech Ślizgonów, ale nikt nie
wiedział, jak i gdzie ją znaleźli. Ciężko było dowiedzieć się,
jak wyglądała, co mówiła i gdzie przebywała wcześniej.
Natychmiast zaprowadzono ją do gabinetu McGonagall.
Gdzie
była teraz? Nadal u dyrektorki? W dormitorium? W domu rodzinnym? Czy
może jej rodzice byli w szkole? Ślizgoni nabrali wody w usta i nie
zdradzali żadnych szczegółów.
Na
szczęście znałam kogoś, kto przyjaźnił się ze Ślizgonem.
Jeśli kiedykolwiek miał nastąpić właściwy czas na naprawienie
relacji z moim kuzynem, było to właśnie teraz.
–
Rosie?
– zapytała dziewczynka siedząca po mojej prawej stronie. – Czy
to prawda, że Ellie Nott była torturowana?
Kolacje
jadłam dziś przy stole Puchonów, ponieważ w Wielkiej Sali
zastałam tylko Timithy’ego.
–
Nie
wiem, Daisy – westchnęłam. – Nic nie wiem.
–
Pewnie
tak – odparł Timothy, mrugając do dziewczynki. – Pewnie
trzymano ja w ciemnym, zimnym lochu…
–
Przestań
ją straszyć, Tim – ucięłam.
Daisy
Dursley pojawiła się w naszych życiach dopiero dwa lata temu,
kiedy to dostała list z Hogwartu. Jej ojciec, Dudley i wujek Harry
co prawda wysyłali wcześniej sobie kartki świąteczne i spotykali
się raz od wielkiego dzwonu, żeby mimo burzliwej przeszłości,
zachować pokojowe relacje, jednak Dudley ostatecznie przełamał
dawne bariery, dopiero kiedy dowiedział się, że jego córka jest
czarownicą. Prosił o pomoc i wyjaśnienia. A wujek Harry nie
potrafił odmówić. Nie byli może najlepszym przykładem
kochających kuzynów, ale Dursley z pewnością by oszalał, jeśli
nie miałby pod ręką cierpliwych i łagodnych wyjaśnień wujka.
Ciocia
Ginny nienawidziła zarówno Dudleya, jak i jego żony, aczkolwiek
zazwyczaj udawało jej się tego nie okazywać. Wcale nie byli źli.
Może nie najbystrzejsi, ale to przecież w niczym nie przeszkadzało.
Cały klan Potterów i Weasleyów otoczył opieką strachliwą i
naiwną Daisy. Ale ona najwyraźniej upodobała sobie mnie, mimo że
Lily i Albus byli dla niej wręcz obezwładniająco mili.
Odkąd
pojawiła się w szkole, wszyscy mieliśmy pełne ręce roboty, jeśli
chodzi o chronienie jej przed krzywymi spojrzeniami. Krótko po
wojnie Rita Skeeter napisała biografię wujka Harry’ego. Cały
rozdział poświęciła rodzinie Dursleyów, w której przebywał,
zanim przybył do Hogwartu, szczegółowo opisując, jak był
traktowany w ich domu. I mimo że sam zainteresowany starał się
przekonać świat, że nie chowa urazy, czarodzieje zrobiliby wiele,
żeby pomścić uwielbianego bohatera. Jak tylko do uszu uczniów
dotarła wieść, skąd pochodzi Daisy, mała nie miała łatwo.
–
A
jak mnie też ktoś porwie? – spytała, a jej niebieskie oczy
natychmiast wypełniły się łzami.
–
A
czemu ktoś miałby cię porywać, skarbie? – zapytałam łagodnie.
–
Bo
przecież Nottowie byli… byli…
–
Śmierciożercami?
– podsunęłam.
–
Właśnie
– kiwnęła głową i wytarła nos w rękaw szaty. – Czyli byli
wrogami wujka Harry’ego. Może ktoś pomyśli, że moi dziadkowie…
–
To
nie ma z tobą nic wspólnego – ucięłam stanowczo. – Włos ci z
głowy nie spadnie, Daisy.
–
Obiecujesz?
– spytała z nadzieją, odrzucając z czoła pasemko jasnych
włosów.
–
Obiecuję.
– Uśmiechnęłam się.
Kilka
minut później Daisy skończyła jeść i skierowała się do
swojego dormitorium. Dopiero wtedy Timothy się odezwał.
–
Ciekawa
teoria.
–
Hmm?
– Uniosłam wzrok znad talerza.
–
Nie
wpadłbym na pomysł, że ktoś eliminuje reprezentantów
niewłaściwej strony – wyjaśnił.
–
Jej
nie do końca o to chodziło.
–
Myślisz,
że to naprawdę może być jakiś fanatyk twojego wujka? – zdziwił
się.
–
Nie
wiem. Raczej nie – przyznałam. – Zresztą, nie wiemy, czy ktoś
jeszcze ma zamiar zniknąć. Może to naprawdę jakieś rodzinne
sprawy Nottów?
–
Może.
– Westchnął. – Miejmy nadzieję, że Ellie była ostatnia.
–
I
że nic poważnego się jej nie stało – uzupełniłam. –
Widziałeś Albusa?
–
Mówił
coś o bibliotece.
Piętnaście
minut później już spacerowałam pomiędzy pułkami, usiłując
znaleźć mojego kuzyna.
–
Albus,
mogę ci zadać jedno pytanie? – odezwał się znajomy głos. –
Nie musisz odpowiadać.
Nawet
dla mnie było zagadką, dlaczego Scorpius Malfoy postanowił spędzić
tak dużą część soboty w bibliotekach. Z drugiej strony, przed
południem zapewne nie zdążył wiele zrobić, bo zaczęliśmy się
sprzeczać zaraz po jego przybyciu. Kiedy Roxanne przekazała nam
wieści, niemal natychmiast wypadł z pomieszczenia i popędził się
czegoś dowiedzieć.
Miałam
nadzieję, że poruszą ten temat.
Głos
dochodził zza regału. Podeszłam do półek i bardzo ostrożnie
przesunęłam na bok książki, starając się nie narobić hałasu.
Regał nie miał żadnej ścianki – miałam przyzwoity widok na
sąsiednią alejkę. Albus i Scorpius siedzieli przy stoliku. Mój
kuzyn miał przed sobą podręcznik i do połowy zapisany pergamin.
Malfoy najwyraźniej czytał wcześniej książkę, ale aktualnie
leżała rozłożona na stole, grzbietem do góry. Wytężyłam
wzrok, usiłując odczytać tytuł.
Duma
i uprzedzenie, Jane Austen. Czyżby zgłosił się do udziału w
sztuce, o której nie miał pojęcia? Może nawet nie wiedział, że
to mugolska książka.
Albus
spojrzał na niego, rozbawiony.
–
Scorpius,
raz przyłapałeś mnie, jak wymykam się w nocy z kuchni moich
rodziców nago, z ciasteczkiem w ustach. Chyba nie mamy przed sobą
tajemnic. Zadawaj swoje cholerne pytanie.
Niech
powie coś o Ellie. Niech wymienią informacje. O czym innym
mogliby rozmawiać w taki dzień?
–
Czemu
nie wziąłeś Łasiczki do drużyny?
O
mnie, najwyraźniej.
Cóż,
tego się nie spodziewałam.
Albus
wyglądał na poirytowanego.
–
Czemu
wszyscy mają mi to za złe? – oburzył się.
–
Ja
nie. – Malfoy wzruszył ramionami. – Dla nas lepiej, jeśli
drużyna przeciwnika nie składa się z najlepszych graczy.
–
Nie
była najlepsza – odparł stanowczo Albus. – Zresztą, przekonasz
się na pierwszym meczu w sezonie, jak tylko zobaczysz Jareda przy
pętlach… Nikt z waszych się nie przeciśnie.
Malfoy
prychnął pogardliwie.
–
Zobaczymy.
To
był kolejny nieprzyjemny aspekt tego, że nie dostałam się do
drużyny. Malfoy nadal był obrońcą. Ja już nie.
–
Czemu
o to pytasz? Będzie ci jej brakować? – zagaił Albus.
Kolejne
prychnięcie.
–
Żartujesz?
Pytam z ciekawości. Obowiązki prefektów i to całe przedstawienie
zapewnią mi zdecydowaną nadwyżkę towarzystwa Rose Weasley przez
najbliższe dziesięć miesięcy.
Albus
zamyślił się na chwilę.
–
Mam
teorię – oznajmił. – Odnośnie tego, czemu Rosie tak cię
drażni.
–
Strzelaj.
–
Masz
do niej słabość.
Malfoy
uniósł głowę tak szybko, że byłam zdziwiona, iż nic mu w niej
nie pękło. W życiu nie widziałam go tak zaskoczonego.
–
Żartujesz
sobie? Ja jej nien…
–
Nie
powiedziałem, że ją lubisz – przerwał mu stanowczo Albus. –
Powiedziałem, że masz do niej słabość. Akurat co do waszej
nienawiści nie mam najmniejszych wątpliwości.
–
A
co to konkretnie ma znaczyć? – Malfoy zacisnął gniewnie szczękę.
– Bo jeśli masz na myśli kwestie fizyczne, to zapewniam cię,
Albus, że nie tknąłbym twojej kuzynki, choćbyśmy byli parą
ostatnich ludzi na ziemi.
Auć.
I
nawzajem, dupku!
–
To
dlatego, że zadbałbym, aby to była ostatnia rzecz, jaką zrobiłbyś
w życiu – odparł spokojnie Albus. – I nie, nie o to mi
chodziło. Absolutnie.
Uśmiechnęłam
się do siebie, słysząc słowa Albusa. Naprawdę mi go brakowało.
–
Wiec
o co?
–
Ty
mi powiedz.
–
Jesteś
stuknięty – oznajmił pewnie Scorpius, jakby to miało rozwiać
wszystkie wątpliwości.
–
Teraz
ja chciałbym ci zadać pytanie – zaczął Al. – I wiem, że nie
wolno ci nic mówić, ale sądzę też, że jako twój najlepszy
przyjaciel mam szersze uprawnienia niż cała reszta. Co się stało
z Ellie?
Wstrzymałam
oddech.
Scorpius
westchnął ciężko, odchylił się na krześle i potarł palcami
kąciki oczu.
–
Nie
mogę ci powiedzieć, po co dokładnie ją porwano.
–
Nie
musisz – odparł Potter. – Domyślam się, że powód był ten
sam co u jej ojca, mimo że nie wiem, co to takiego. Powiedz mi całą
resztę.
–
Trzech
Ślizgonów z piątego roku ją znalazło – powiedział Malfoy. –
Miała poszarpane ubranie i była brudna, ale poza tym nie doznała
żadnej fizycznej krzywdy. Nie wydawała się chociażby odwodniona
czy niedożywiona, nic… Ale była przerażona. Odmówiła
wyjawienia im czegokolwiek, nie odpowiedziała na żadne pytanie.
Poprosiła tylko żeby natychmiast zaprowadzić ją do McGonagall,
poza tym w ogóle się nie odezwała. Nie wiem, ile powiedziała
dyrektorce, ale natychmiast wezwano jej rodziców, a oni zabrali ją
do domu. Nie wiem też, kiedy wróci, nie wiem, czy w ogóle
wróci.
Albus
zmarszczył brwi. Nie mogłam pojąć, jak może być taki spokojny,
mając świadomość tego, że Scorpius wie coś więcej, ale odmawia
wyjawienia tych informacji.
–
A
gdzie ją znaleźli?
–
Byli
blisko Zakazanego Lasu, kiedy ona nagle z niego wyszła.
Torba
zsunęła mi się z ramienia i spadłą na moją stopę, a ja
pisnęłam z bólu i zaskoczenia.
Malfoy
zerwał się z miejsca.
–
Kto
tu jest? – warknął.
–
Scorp,
uspokój się – mruknął leniwie Albus.
–
Ktoś
słuchał – odparł spokojnie Scorpius, po czym rzucił się w
kierunku mojej kryjówki. Pobiegłam w przeciwnym kierunku,
opuszczając alejkę drugą stroną.
Zakazany
Las.
*
Jestem!
Spóźnienie nieduże, musicie przyznać :D Miałąm plan, żeby w
tym rozdziale było jeszcze jedno ważne wydarzenie, ale kończąc
ostatnią scenę, uświadomiłam sobie, ile zajmie mi ono miejsca. A
wtedy rozdział byłby za długi. Zatem zostawiam to na kolejny,
tutaj i tak już rzuciłam troszkę informacji.
Podniosło
się parę głosów, że mało scen ScoRose i wgl Scorpiusa… no
więc tutaj mamy nadmiar :D
Mam
nadzieję, że wam się podobał :)
Nadal
trwa głosowanie na blog grudnia na Księdze Baśni, więc zapraszam
do klikania, jeśli ktoś uważa, że zasłużyłam – KLIK
Dziękuję
bardzo za komentarze pod poprzednim! Odzew był bardzo mały, więc
naprawdę dziękuję wszystkim, którzy się… odzywają :D <3
Trzymajcie
za mnie kciuki na sesji xd
Zapraszam
do obserwowania i czekam na wasze opinie w komentarzach! Co myślicie?
Trzymajcie
się!
Zacznę ten komentarz od mojego wielkiego zdenerwowania. jakim cudem do cholery Scor nie został panem Darcy’m????? Normalnie nie zycze ludziom zle, ale zgłaszam postulat, żeby Lorcan spadł ze schodów albo cos. Skoro Scor chciał isc do kolka teatralnego, to był idealny moment, zeby pokazać swój aktorski talent! W pełni zirytowana obrotem spraw (ja tam lubie schematy w opowiadaniach) idę czytac dalej.
OdpowiedzUsuńUfff, przynajmniej reżyserem został, to juz jakieś pocieszenie!
Ej, koty to naprawde wredne stworzenia, niby miziu miziu, ale destrukcje mają we krwi.
Muszę przyznać, że Scor jest irytujący, chociażby odrobine. Chociaz Rose tez nie jest lepsza, skoro nie moze usiedzieć chociaz chwile bez kłótni :D coś czuje, że te próby do spektaklu nie będą dla niej przyjemne jeżeli Malfoy nadal bedzie miał takie nastawienie. W sumie przestaje jej sie dziwić, ze tak bardzo go tam nie chce, skoro ma podejrzenia, ze bedzie robił jej na złość i zepsuje przyjemność z robienia tego, co kocha. Szczególnie, ze w koncu dostała główną rolę!
No i wróciła Ellie! Ale do tego przejdę jeżeli dowiem się więcej, bo pisze komentarz na bieżąco.
Bardzo podoba mi się wprowadzenie tej małej do opowiadania, to taki niespotykany a bardzo ciekawy element. Coś tam jednak Dursley miał w tej krwi czeodziejskeigo, ze urodziła mu sie czarownica.
Oooo! Czyli ktoś przetrzymywał Ellie, ale nie zeobil jej krzywdy. Tylko po co? Uciekła czy ktoś ją wypuścił? Cholera, nie mam tutaj żadnego pomysłu.
Rozdział był świetny! Cieszę się, że Ellie wróciła i nic jej się nie stało. Przynajmniej fizycznie, bo nie wiadomo, co ten ktoś z nią zrobił. Dużo Scora, a to lubie <3
Trzymam kciuki najmocniej jak umiem i do następnego :*
Hahah, pewnie, niech spadnie ze schodów. Albo lepiej - niech Scor go zepchnie :D Rozumiem zdenerwowanie, ja też lubię schematy, aczkolwiek mam więcej pomysłów na rózne sytuację ze Scorem jako reżyserem. Mam nadzieje, że jakoś sie z tym pogodzisz :D
UsuńTak, i potrfią być baaardzo złośliwe, jak coś jest nie tak jak chciały xd
Ach, oboje się nawzajem irytują, przynajmniej nie będziemy się nudzić :D
Ja właśnie zawsze byłam przekonana, ze Dudleyowi urodziło się magiczne dziecko i ostatnio sie zaczęłam zastanawiać, czemu jeszcze nie wsadziłam takiego wątku do żadnego opowiadania. No i jest :P
Okej, mam ochotę coś podpowiedzieć, więc kończę ten komentarz bo zaraz wypaplam całą fabułę xd CO tam się działo z Ellie wyjaśni sie całkiem niedługo :D
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;**
Pod tym komentarzem pojawi się prawdziwy. Na razie nie przeczytam, bo umieram, więc poczekaj do wieczora! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam koty. Są świetnymi stworzeniami, ale fakt, potrafią mocno narozrabiać. Na przykład moja kotka nauczyła się otwierać wszystkie szuflady, z których wyciąga najróżniejsze rzeczy. Czasem wchodzi niezauważalnie do szafy i daje się zamknąć, by potem pozrzucać mi tam wszystkie ubrania i powyciągać skarpetki. Potem nie mogę znaleźć pary.:))) Ale nie sika, zawsze jakiś plus.
UsuńGeneralnie to rozdział bardzo mi się podobał. Był długi, ale szybko to wszystko upłynęło. Dziwne, że córka Dudley'a została czarownicą... chociaż jakby spojrzeć na to racjonalnie to ani trochę nie jest to dziwne, w końcu ma magicznych przodków, w tym żyjącego Harry'ego.
No, niezłe role. Dziwne, że Pomfrey jeszcze żyje... Poza tym cieszę się, że nie przedstawiasz Pottera w najgorszym świetle, tak robi to większość osób.
Podejrzewam, że Rose dostnaie się do Drużyny Quidditcha.
ELLIE NOT WRÓCIŁA? Łał. I zniknęła... Ciekawe co takiego przygotowałaś. Pewnie została zgwałcona i jest w ciąży, a Alice spotkało to samo. Szczerze to jej zniknięcie kojarzy mi się z najgorszym horrorem świata - Piłą, może dawali jej jakieś mordercze zadania, haha. :D
Zapraszam na Robina na nowy rozdział. Czekam na Twój! <3
Przepraszam za spam, ale muszę to dodać.
UsuńTakże odnosisz przykre wrażenie, że blogosfera prawie całkowicie wymarła? Wydaje mi się, że jest tutaj coraz mniej osób, a jeszcze niedawno było ich kilka. Nawet aktywność na Twoim blogu spada...
Cieszę sie, że jednak przeżyłeś :D
UsuńJa też kocham koty, ale jasne, potrafią mieć charakterek. Jak coś im się nie podoba, to wyjdą z siebie, zeby dać ci to do zrozumienia.
Ach, ja od dawna byłam przekonana, ze Dudley na sto procent spłodził czarownicę, wiec sam pomysł już nie jest dla mnie dziwny :D
Wydaje mi sie, ze w latach, gdy działy się książki, Pomfrey nei była zby stara, no i czarodzieje żyją znacznie dłuzej niż mugole.
Podoba mi się, że tworzysz teorie, choć oczywiście niczego nie mogę potwierdzić :D
Owszem, blogów jest coraz mniej, ze nie wspomnę o czytelnikach ;c większość ludzi przerzuca się na wattpada i strasznie mnie to dołuje.
Meh, wczoraj dodałam komentarz, i co? Czemu się nie dodał? Q.Q
OdpowiedzUsuńSmutek.
Rozdział oczywiście mi się podobał, mam wrażenie, że Malfoy pięknie zepsuje to przedstawienie. :D I jeszcze tyle tych ślizgonów tam, biedna Rose. xD
Teraz to ja jestem szczerze zaintrygowana, co się dzieje w rodzinie Nott. Naprawdę. :D
Ciekawe czy Score połapie się, że to Rose ich podsłuchiwała. Pewnie tak, albo to ona mu wypapla. :P
Buźka!
Aj, czyżby blogger znowu świrował? :D
UsuńCieszę się rozdział ci się podobał! Oj tam, moze nie popsuje, daj mu szansę... okej, nieważne, nawet ja w to nie wierzę :D
Więcej o Nottach już wkrótce!
Dziękuje bardzo za komentarz i pozdrawiam! ;*
Miałam sporą przerwę od blogowania i czytania jakichkolwiek ff. Najbardziej stęskniłam się przez ten czas za Scorose i nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że natrafiłam na twojego bloga!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się prób do przedstawienia. Strasznie zżera mnie ciekawość, jak to będzie wszystko wyglądało i jak Scorpius poradzi sobie ze swoją nową fuchą. :D Podoba mi się pomysł z Daisy Dursley, osobiście przyznam się, że nigdy nawet nie myślałam o zaistnieniu takiej możliwości. Ale po przeczytaniu tego fragmentu z nią jestem jak najbardziej na tak. Ach, ile bym dała żeby zobaczyć minę Petunii, gdy się dowiedziała. :D
Bardzo cieszy mnie większa ilość scen Rose i Scorpiusa i dla mnie to wcale nie był nadmiar, a nawet rzeknę: więcej ich!
Właściwie już teraz mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam, co tutaj nam serwujesz i czekam na więcej. :)
Życzę dużo weny.
W takim razie bardzo sie cieszę, że tu trafiłaś :) Mnie zawsze brakuje Scorose - czasem mam wrażenie, że przeczytałam już wszystko xd
UsuńLubie pomysł z Daisy, więc cieszę sie, ze sie przyjął :D Właśnie zastanawiałam sie, kto by zareagował gorzej - Petunia czy Vernon :D
Będzie więcej i wiecej. Tak sadzę :D
Cieszę sie bardzo, ze ci sie podoba <3 Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam!
No, skoro już odblokowałaś komentarze z anonima na tym blogu, to mogę się wypowiedzieć :D
OdpowiedzUsuńWeszłam w sumie na chwilkę, bo chciałam tylko obczaić nowego bloga xd Rzuciłam okiem na kilka zdań z czwartego rozdziału i widząc, że jest coś o "Dumie i uprzedzeniu" w ekspresowym tempie postanowiłam zostać xd No bo to tylko cztery rozdziały, a wątek teatru plus "Diu", to jest to, co tygryski lubią najbardziej <3
W sumie cały czas nie mogę się do końca przestawić na nowych bohaterów i nie do końca pamiętam, który jest który, ale myślę, że niedługo to ogarnę xd
Nie poruszę też tu tak dużo szczegółów, bo moje lenistwo nie pozwala na skomentowanie każdego rozdziału osobno xdd
Gdybyś widziałam moją reakcję, kiedy przeczytałam, że Rose dostała rolę Lizzy! Ekhm, w każdym razie bardzo, bardzo się cieszę :D Myślałam, zę Malfoy będzie Darcym, ale reżyser to też ciekawe rozwiązanie :D A to, że Rose kocha się w Lorcanie, to już w ogóle niezła komplikacja xd
Wątek kryminalny, to też ciekawa rzecz, z pewnością będę czekać na dalsze tropy, choć nie ukrywam, że przede wszystkim będę czekać na teatr i Scorose <3 :D
Imię dla kota cudowne hahah
"– Weasley, w piątej klasie założyłaś Stowarzyszenie Czarodziejów i Czarownic o Włosach Piękniejszych Niż Sama Istota Życia, dla samej przyjemności poinformowania mnie, że nie jestem zaproszony" - jestem z niej dumna xD
Daisy póki co mnie troszeczkę denerwuje, ale to pewnie dlatego, ze nie przepadam za dziećmi :') Oczywiście zgadzam się z teorią Albusa o słabości Scorpiusa :D I jednak mam nadzieję, że może Rose jakoś trafi do drużyny (może ten nowy złapie kontuzję? hehe). Jakbym widziała siebie w Rose - bierze wszystkie możliwe obowiązki (a później na nie narzeka xd).
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
~Arya
PS Wybacz słabiutki i chaotyczny komentarz xd
PS2 Chętnie przyjmę PDF-a poprzedniego opka. Mój email masz, ale napiszę: zielonkales@go2.pl :D
Och, ja też kocham Diu i strasznei sie cieszę, że mogę w końcu zrobic taki wątek w opowiadaniu! I cieszę sie, że jednak cos przykuło twoją uwagę i zostałaś :D
UsuńMoże właśnie przez to, ze miałaś krótką przerwę między opowiadaniami, na razie nie ogarniasz nowych bohaterów, myśle, że z czasem sie to zmeni :D Przynajmniej taką mam nadzieję xd
Początkowo Scor miał być Darcym, aczkolwiek pomysł z reżyserem spodobał mi sie znacznie bardziej i mam w zwiazku z nim wiele fajniejszych pomysłów na rózne sytuacje, niż miałam z Darcym :D Ano kocha się z wim, bo czymże jest miłosć bez komplikacji xd
No i dobrze, dla każdego cos miłego :D W wątku kryminalnym na razie poruszam sie niepewnie, bo jestem przyzwyczajona do pisania raczej "obyczajowych" rzeczy, różnych przyjaźni i miłostek, ale chcę sie rozwijać i uczyć nowych rzeczy
Też jestem zachwycona kocim imieniem :D
Ja też nie lubie dzieci, a Daisy niestety bedzie dzieciem dosć... dziecinnym xd Ale nei wszystkich bohaterów trzeba lubić :D
PDF-a wysłałam chwilę temu, wiec jeśli wszystk dobrze poszło, powinnaś juz go mieć na mailu :D
Dziękuję ci pięknie za komentarz i pozdrawiam! ;*
Hej Hej! Komentowałam często Twoje poprzednie opowiadanie, którym byłam zachwycona, na tym blogu to mój pierwszy komentarz ;) Szczerze powiedziawszy tamta historia była dobra, ale ta zapowiada się jeszcze lepiej! Rose jest o wiele bardziej interesującą postacią, ma fajniejszy charakterek według mnie, a Scorpius jest taki jaki powinien być Scorpius, poprzedni był trochę zbyt ciapowaty xd Chociaż przyznam szczerze, że byłabym zachwycona, gdybyś zrobiła ze Scorpiusa jeszcze większego bad boya, ma do tego predyspozycje ;) Świetny wątek kryminalny z Ellie, mam nadzieję, że wyjdzie z tego jakaś grubsza sprawa na cały świat czarodziejów, bo dzięki temu te opowiadanie nie musiałoby się kończyć tak szybko jak poprzednie ;p Ciąża Alice, mała Dursley, teatr, Scamanderowie - super pomysły! Byłabym jeszcze bardziej zachwycona, gdyby pojawiły się wątki z Teddym, Jamesem (wiem, że już występował, ale co tam) i resztą młodego pokolenia, chociaż nie powiem, na tych dwóch mam największą ochotę :D Już wiem! Czyżby ojcem dzieciątka Alice był James? Zyczę weny i pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że ci się podoba :D Ja osobiście nadal bardziej lubię poprzednich bohaterów - tamta Rose była mniej szablonowa, no a Scor... ehh, jak ktoś nie jest dupkiem to jest ciapowaty? :D Ale myśle, że tych też z czasem polubię bardziej no i oczywiście będę ich rozwijać. Staram sie iść nieco bardziej w kliszowego 'bad-boya', ale nie wiem czy umiem, bo sama za nimi nie przepadam :D Zobaczymy, co z tego wyniknie! Co do wątku kryminalnego, chyba mogę powiedzieć, ze sprawa będzie nieco grubsza, choć na razie nie chcę zdradzić za dużo :P I nadal będę się upierać, że poprzednie opowiadanie nie skończyło się szybko xd tutaj wydaje mi się że poszczególne wątki i ich rozwiązanie zajmą mi więcej czasu, a zatem wiecej rozdziału, ale bardzo nie chciałabym przeciągnąć. Na razie dopiero 4 rozdział, więc nie będę gdybać :D Na poznanie tożsamości będziecie musieli jeszcze trochę poczekać - o ile nie wypaplam wszystkiego w którymś komentarzy, bo aż mnie nosi :D Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam! ;*
UsuńAch, rzeczywiście w tym rozdziale jest o wiele więcej Scopriusa :D Co mnie mnie bardzo cieszy. Uwielbiam jego irytujący charakter. I te sprzeczki między nim a Rose są bardzo ciekawe. Jednak super ich shippujesz, heh xD Aż jestem ciekawa, jak Scorpius poradzi sobie w roli reżysera, heh xD
OdpowiedzUsuńI ach ten kocurek. Jak tak pisałaś o psotniku Rose, aż spojrzałam na moją Hanusię i dziękowałam Merlinowi, że ona aż tak nie rozrabia. Czasem tam tylko podrapie mój dywan, ale dostanie klasa i ucieka :D A potem i tak ze mną śpi :p Cieszy mnie, że moja nie ma zachłanności sikania na moje notatki ze studiów :) Biedna Rose, że musi zrobić esej na nowo. Choć tu niepokoi mnie fakt, że Rosie daje się tak wykorzystać - wiem, że chce dobrze, ale potem się przyzwyczają i będą do niech ciągle chodzić po pomoc... Tak, tak, trzeba się z tym pilnować i tu całkowicie popieram Scorpiusa.
Ach, i Elli wróciła! Aż nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, za co wielki plus :) Ciekaw jestem, co się jej stało. Dlaczego została porwana. I czy teoria Tima może się sprawdzić i ryje się za tym jakiś fanatyk Pottera? Zaintrygowało mnie to coraz to bardziej...
Och, i jakie moje zaskoczenie że córka Dudleya jest czarownicą. To musiał być dla niego ogromny szok! I szkoda, e Daisy musi przeżywać takie utarczki z innymi :c Ta głupia Rita, wszystko musiała popsuć!
Pozdrawiam i do następnego :)
Oczywiście, że ich shipuje :D
UsuńJa mam kotkę, ktora niestety juz ze mna nie mieszka, bo jest w domu rodzinnym ; ( i moze to przez to, ze tak mi jej brakuje, wsadzam koty do moich opowiadań :D teraz od niedawna mam tez dwie papużki, moze one jakos zaspokoja moje pragnienie opiekowania sie zwierzątkami xd
Ciesze sie ze to zauważyłaś - Rose zdecydowanie bywa za dobra, choc nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale na nauczkę mamy jeszcze czas.
Fajnie, ze udalo mk sie zaskoczyć; )
Ach, ja zawsze sie upierałam ze Dudley mial magiczne dziecko Xd
Dziękuję i pozdrawiam; *
"– Czyli twój kot cię nienawidzi? – zainteresował się, zajmując drugi fotel. – Powinnaś nas zapoznać, zaprzyjaźnilibyśmy się."
OdpowiedzUsuńScorpius idealnie odzwierciedla mnie i mój sposób zawierania znajomości.
Połknęłam ten rozdział, a biorąc pod uwagę fakt, że jestem już po obiedzie, to nie mały wyczyn z mojej strony. Lubię "Ciekawość". A ilość owej sympatii rośnie z każdym rozdziałem. Chyba każdy tak ma, że zaczyna się rozkręcać dopiero po jakimś początku, który u niektórych zajmuje jeden rozdział (Lithine), u innych dziesięć (Vi). Jak mi Merlin miły, Ty zaczęłaś się rozkręcać. Człowiek już nawet nie zauważa, kiedy był początek, a kiedy koniec rozdziału, nagle zdaje sobie tylko sprawę, że nie ma więcej literek. Urzekłaś mnie Scorpiusem. Nazywam się przy tym ogromną fanką przyjaźni Malfoy-Potter, zaspokajasz więc moje pragnienia. Zagadka, niepewność i dużo niewiadomych dodają temu wszystkiemu takiego smaczku... Człowiek się ekscytuje, człowiek się cieszy, a przede wszystkim - człowiek czyta dalej. Żeby tylko literki nie kończyły się tak szybko.
Wreszcie, moja droga, wreszcie. I lecę. Do następnego.
Z poważaniem,
Vi
Ja też ma podobnie. Bo przyjaźnie opierajac się nie na lubieniu tego samego, ale nienawidzeniu tego samego. W to wierzę xd
UsuńCieszę sie bardzo, że Ciekawosc ci sie podoba. No i nie chrzań, ze rozkręcasz sie w dziesięć rozdziałów, bo wgl mnie to jest jakieś dziesięć zdań xd Wiele okrucieństw zdolna byłabym popełnić, ale nawet w mojej duszy nie siedzi az takie zło, żeby ośmielić się rozdzielić przyjaźń Malfoy-Potter. Nie ważne ile opowiadań o nowym pokoleniu napiszę - to u mnie pewniak.
Mam nadzieje, że ciag dalszy również spotka sie w twoją sympatią. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;*
Żałuję, że to nie Scorpius będzie grał Darcy'ego, ale Scorpius-reżyser też mnie zadowala :) Swoją drogą to będzie z pewnością bardzo ciekawe przestawienie i Hogwart długo o nim nie zapomni.
OdpowiedzUsuńIle ja mam jeszcze czekać, żeby się dowiedzieć czegoś o Nottach? Aż mnie zżera, żeby pobuszować po późniejszych rozdziałach, ale nie tego nie zrobię, nie lubię sobie psuć niespodzianki.
Och tak, na pewno nie przejdzie niezauważone :D
UsuńLorcan? A ja myślałam, że Rose ma słabość do Malfoya :D Malfoy jako reżyser? O cholera będzie ciekawie :)) Dobrze, że się Ellie znalazła. Tylko, gdzie ona na Merlina była? No i się z nią działo?! Wow wnuczka Vernona Dursleya w Hogwarcie? Chciałabym widzieć minę tego zgreda, jak się dowiedział.
OdpowiedzUsuńRose to sama nie wie xd przynajmniej tutaj.
UsuńLubię myśleć, że Dudley mocno ograniczył kontakty z rodzicami kiedy dorósł.